Mrczanka Z Ogniem

Piłeczka usiłuje zapalić świeczkę. Intensywnie pociera zapałką o draskę – niestety, z tej strony pudełka od zapałek draska jest akurat zdarta, chyba też nieco zawilgocona. Zapałka za nic nie chce się zapalić.

– Spróbuj z drugiej strony – radzi dziecku Puchatek.

Piłeczka patrzy na ojca z niedowierzaniem… No, ale skoro tata tak mówi, to chyba musi być prawda, nie?

Więc dziecko posłusznie… odwraca zapałkę i zaczyna pocierać o tę samą draskę końcówką bez siarki.

Jeszcze godzinę potem brzuchy nas bolały.

Mruczanka Potworowa

Piłeczka, oglądając jakąś dobranockę – nie do końca na temat, wspomina jakąś szkolną uroczystość:

– A wiesz,  tato, są tacy ludzie, którzy nawet jak się ubiorą na galowo, to wyglądają jakby nie byli ubrani na galowo… Jakieś takie maja twarze, że po prostu nie wyglądają bardzo poważnie.

– Na przykład ja? – pyta Puchatek żartem.

– O, no właśnie! – odpowiada ukochane dziecko absolutnie serio…

***

Pietruszka przy śniadaniu pyta ni z tego ni z owego, filozoficznie (jak to on):

– Tato, dlaczego w lodówce zawsze jest więcej jajek niż parówek?

Puchatek (mimo lekkiego zdziwienia tematem) stara się odpowiedzieć całkiem racjonalnie:

– No wiesz, parówki to czasami na śniadanie jemy,  a z jajkami to można robić różne rzeczy…

– Na przykład żonglować? – pyta Pietruszka rzeczowo.

…to się zdaje si.e właśnie nazywa „humor surrealistyczny”…

Mruczanka Surrealistyczna

Obiad. Puchatki siedzą i jedzą. Rozmowa jak to przy obiedzie, o wszystkim i niczym z akcentem na „o niczym”. Pietruszka siedzi i myśli.

I myśli.

I myśli. I nagle, ni z gruszki ni z pietruszki, pada pytanie zadane tonem poważnym i głęboko refleksyjnym:

– Tato, a kupisz mi sztuczną szczękę?

QUE?!

Mruczanka Poświąteczno-Noworoczna

Próbowałem. Naprawdę. I na święta miało coś być, i jakieś sylwestrowe podsumowania… Nie dało się. Po prostu się nie dało. Przedświąteczny (ty)dzień świra skutecznie uniemożliwił zajmowanie się czymkolwiek poza pracą i przygotowaniami.

A po świętach jakoś się tak leniwie zrobiło… Tak leniwie…

Święta jak święta. Wigilia w domu, choć tym razem przybył na nią Dziadek L. Czyli Teść mój szanowny. Dało się wytrzymać 🙂

A potem trochę byczenia się w domu, trochę wizyt u rodziny i znajomych. Sylwester po prostu wystrzałowy: przyszli do nas Jedni Znajomi i Drudzy Znajomi. Jedni mają dwójkę dzieci, w tym młodsze dwumiesięczne. Drudzy mają troje dzieci, w tym najmłodsze w wieku Pyszczaka. Pysznie było, trochę po dziewiątej wszyscy się rozeszli. A Puchatki posprzątały, utłukły Potwory do spania i tradycyjnie włączyły sobie film. „Między słowami” Sofii Coppoli. Baaardzo sylwestrowe klimaty 😉

A dziś Puchatki idą na kolędowanie. Będzie się działo – Potwory dostały bowiem pod choinkę różne przeszkadzajki (tamburyn, marakasy, dzwonki…) i będą… przeszkadzać.

Potwory dostały także pod choinkę łyżwy. I śmigają. Jak smoki. A wczoraj były na sankach. I śmigały. Jak smoki. Ich tata też zresztą. Jak wrócił do domu, to miał pełne buty śniegu. Biedaczek.

***

Wsiadają Puchatki do samochodu, żeby jechać na lodowisko. Puchatek przypina Potwory do fotelików. I nagle Piłeczka rzuca tekst, którzy rzuca na kolana.

– Tato, w wiesz że dzieci są za darmo?…

Puchatek ma na końcu języka odpowiedź w stylu „To ci się tylko tak  wydaje…”, kiedy dziecko po chwili kończy myśl;

– No, to znaczy na lodowisku są za darmo. Do szesnastej.

Mruczanka Zakupowo-Konspiracyjna

M. zrobiła listę zakupów. Puchatek się wybierał na rzeczone zakupy, ale musiał jeszcze coś dokończyć. M. tymczasem poszła na górę. Puchatek wszedł do kuchni po listę, nie czytając schował ją do kieszeni i pojechał do Pobliskiego Średniej Wielkości Marketu Znanej Sieci.

W markecie rzeczonym wyjął był listę z kieszeni, a na liście, pod spisem zakupów wykonanym eleganckim charakterem pisma puchatkowej Lepszej Połowy, widniały dwa wpisy wykonane niezgrabnymi kulfonami (aczkolwiek tym samym, zielonym długopisem i umieszczone poniżej wyraźnie w nadziei, że Puchatek nie załapie, że pisał je ktoś inny). Pełna konspiracja po prostu, godna agenta 007 z licencją na zabijanie śmiechem.

Napisy głosiły (pisownia oryginalna):

PARUWKI

MONTE WANIELJIOWE

No i już wiemy, co Piłeczka chciałaby jutro zjeść na śniadanie…

Mruczanka O Tym, że Szklanka Może Być Do Połowy Pełna

Jadą Puchatki w stronę morza (w sobotę, ale piszę dziś, bo zapomnę). Ni z tego ni z owego zaczyna padać deszcz. Puchatek patrzy na M., M. patrzy na Puchatka. Pietruszka rzuca swoim zwykłym zrzędzącym tonem jakiś komentarz o pogodzie. Ale entuzjazmu Piłeczki – wyraźnie narastającego w miarę zbliżania się do morza – nic nie jest w stanie zgasić.

– O, deszcz pada! To świetnie – wygłasza Potwór Środkowy w natchnieniu.

– Świetnie? Dlaczego „świetnie”? – pyta zaintrygowany Puchatek (znany w kręgach rodzinnych z tego, że deszczu wyjątkowo nie lubi).

– Bo jak popada, to będzie więcej wody w morzu!

Żelazna logika, trzeba przyznać…

Mruczanka z Bolącym Brzuchem (Ze Śmiechu)

Naszło Puchatka któregoś wieczoru na opowiadanie Potworom starych kawałów. O Mrówce, co mówiła słoniowi żeby się za nią schował… O żabie, co miała powiedzieć „konfitury”, a powiedziała „MARMELADA”… O zajączku, co to… I tak dalej. Ot, głupstewka, akurat na poziomie Potworów. No i w pewnym momencie, zachęcony skręcaniem-się-ze-śmiechu, rzucił Puchatek „dowcip” z gatunku bardziej abstrakcyjnych (czyli, mówiąc wprost, głupi jak pasztet): Siedzą dwa gołębie na drzewie, i jeden grucha, a drugi jabco”. Ha, ha, ha, ha, ha.

Dwa dni później Puchatek siedzi przy robocie, M. czyta gazetę, a Potwory – całe w chichach – przypominają sobie wybitne tatusiowe dowcipy.

– A pamiętasz ten o dwóch gołębiach – rży Pietruszka i (oczywiście) powtarza tekst po raz nasty.

Piłeczka najpierw się śmieje, a potem myśli, myśli aż jej zaczyna z czupryny parować. – A właściwie co to znaczy „jabco”? – pyta brata.

– Nie wiem – odpowiada Pietruszka nie przestając się śmiać. – Ale to chyba coś po GÓRALSKU.

Niewątpliwie.

 

Mruczanka Z Niepokojem

Wczoraj Pietruszka był ze swoją zerówką na wycieczce. Wycieczka do stadniny koni (!), z przejażdżką bryczką, jeżdżeniem na kucykach i pieczeniem kiełbasek na ognisku.

Wrócił szczęśliwy, zmęczony i brudny jak nieboskie stworzenie. No i dobrze – jak wiadomo „dzieci dzielą się na czyste i szczęśliwe”.

Wieczorem M. postanowiła wyprać jego plecaczek – nie ten, z którym na co dzień chodzi do zerówki, ale mniejszy, zabierany tylko na wycieczki (kanapka, jabłko, picie).

Z plecaczka M. wyjęła pustą butelkę po piciu, pustą torebkę po kanapkach, pusty pojemniczek po jabłku…

…i parę uroczych krótkich spodenek. Różowych, z koronkowym zakończeniem. Jednoznacznie dziewczęcych.

Cholera, to już? :-/

„Synu, musimy poważnie porozmawiać” ;-)))

Co oni na tej wycieczce robili?????!

Mruczanka Wcale Nie Polityczna

No, po prostu muszę Wam to pokazać.

Kiedyś już pisałem o tym, że Pyszczak od małego nie kryje swoich poglądów (o, TUTAJ). Opowiedziałem tam historię – rodzinną legendę! – o małym Puchatku, telewizorze i towarzyszu Gierku Edwardzie.

No więc to chyba jednak geny. Telewizor, politycy…

Pyszczak lubi telewizor. Jak tylko jest włączony (telewizor, znaczy), co u Puchatków zdarza się naprawdę rzadko, to Pyszczak natychmiast przychodzi, staje przed ekranem (zasłaniając Potworom Starszym dobranockę, ku ich zrozumiałemu oburzeniu) i radośnie chichocząc klepie w rzeczony ekran. Najbardziej lubi to robić w czasie niedzielnych „Kubusiowych opowieści”.

Wczoraj Puchatki były u Puchatkowego Teścia. Telwizor był włączony, bo Teść usiłował ustawić antenę (z kiepskim skutkiem zresztą, co tłumaczy kiepską jakość obrazu na zdjęciu). Leciał serwis TVP Info. Pyszczak uskuteczniał swoje „hi-hi – klap-klap”, co akurat nikomu nie przeszkadzało.

I wtedy, nagle, na ekranie pojawiła się Ta Twarz. A Puchatek akurat miał aparat w ręku i w reporterskim odruchu zdążył był pstryknąć.

Puchatek przysięga: to nie fotomontaż, nikt Pyszczaka nie straszył, nic mu się nie stało. To czysto reporterski zapis reakcj Potwora Najmłodszego na Tę Twarz.