Puchatkowa Ciocia zapragnęła była kupić coś w Sklepie Nie Dla Idiotów, który proponował właśnie (jak to ma w zwyczaju) swoje słynne „raty zero procent”. A że Ciocia jest osobą już starszą nieco, poprosiła Puchatka aby jej pomógł – dowieźć, załatwić, dotransportować zakup do domu.
Poszli zatem. Ciocia wzięła wszystkie potrzebne dokumenty (jako emeryt nie ma żadnego problemu z uzyskaniem takich rat na niewielkie sumy, zwłaszcza że kilka rzeczy już tak w życiu kupowała i zawsze wszystko spłacała co do grosza i w terminie).
Problem (choć właściwie nie jest to problem, przynajmniej nie dla Puchatka) polega na tym, że Ciocia jest osobą dość… Hmmm… Specyficzną. Wygląda jak najzwyklejsza w świecie kulturalna starsza pani (którą też w zasadzie jest), ale kiedy trafia między ludzi, budzi się w niej jakiś taki chochlik, który sprawia że załatwianie z Ciocią jakichkolwiek spraw w sklepie czy urzędzie jest kapitalnym doświadczeniem – jeśli tylko osoba towarzysząca ma poczucie humoru.
Tym razem trafiło na Sympatyczną Panią Od Załatwiania Rat.
Formularz który bank każe wypełniać zawiera tysiąc głupawych rubryczek – Sympatyczna Pani oczywiście nie jest temu winna, toteż Ciocia postanowiła uprzyjemnić jej tę dość nudną procedurę. Muszę przyznać, że Sympatyczna Pani pod koniec miała już poważne trudności z zachowaniem Profesjonalnej Powagi.
Na pytanie o to, czy mieszka w mieszkaniu własnościowym, Ciocia uraczyła Sympatyczną Panią krótką historią polskiej spółdzielczości i przekształceń własnościowych „od spółdzielni do hipoteki”, opowiedzianą w taki sposób, że Puchatek także musiał mocno pracować żeby się nie udusić ze śmiechu.
Na pytanie czy ma kogoś na utrzymaniu, odpowiedziała śmiertelnie poważnie, że kota. A na zapewnienie że „…kot się nie liczy”, odparła, że może dla banku się nie liczy, ale dla niej się liczy, a w ogóle to ma poważne podejrzenia że z punktu widzenia kota to w zasadzie bank się nie liczy.
Na pytanie o wykształcenie zrobiła zadumana minę i zapytała, jakie opcje są do wyboru. – Podstawowe, średnie, niepełne wyższe, pełne wyższe – odpowiedziała Sympatyczna Pani, na co Ciotka westchnęła ciężko (i nieco teatralnie) i powiedziała że jak na taki duży sklep to mają mały wybór, więc z braku ciekawszych propozycji zdecyduje się na wyższe (Ciotka jest profesorem zwyczajnym…).
A potem Sympatyczna Pani długo tłumaczyła zasady rat i ich spłacania, a kiedy skończyła, Ciocia grzecznie jej podziękowała, po czym zwracając się do Puchatka powiedziała teatralnym szeptem:
– To ty mi to wszystko potem powiesz w jakimś skrócie: ile mam płacić, kiedy i w jaki sposób, dobrze? Bo to strasznie skomplikowane.
Jeszcze gorzej (?) było jak już w odpowiednim papierkiem z rat poszliśmy do Pana Sprzedawcy ze stosownego działu. Pan dał nam to, co Ciocia chciała kupić i powiedział, że mamy pójść z tym do kasy.
– Ale jak to, już mamy to wziąć – „zdziwiła się” Ciocia. – Przecież jeszcześmy nie płacili…
– Bierzecie państwo towar i płacicie przy kasie – objaśniał Pan Sprzedawca cierpliwie.
– Ooo, proszę pana, to my teraz możemy to wziąć i NIE zapłacić, tylko szybko wyjść ze sklepu! – ucieszyła się Ciocia.
– Oj, to chyba nie wyjdzie – odparł z refleksem (i z uśmiechem) Pan Sprzedawca. – Bo przy wyjściu są bramki i będzie piszczeć.
– Głośno? – zafrasowała się Ciotka.
– Głośno – potwierdził Pan sprzedawca.
– No to chyba rzeczywiście się nie da – zmartwiła się Ciotka. – W końcu w moim wieku uciekać szybko nie będę, a samochód stoi dość daleko…
Przy kasie było podobnie.
Kiedy wychodziliśmy ze Sklepu Nie Dla Idiotów, można było odnieść wrażenie, że połowa obsługi była jakoś bardziej uśmiechnięta, niż pół godziny wcześniej…