Taaak, sylwester będzie upojny. Jak co roku od paru lat. Czyli – Potwory do łóżek o Zwykłej Porze (no, może ciut później, ale niewiele…) a Puchatki jeszcze o północy wystawią nosy przez balkon, żeby popatrzeć na fruwające po okolicy fajerwerki.
A przedtem może jakiś film sobie obejrzą, czy co… Się zobaczy. Może nawet wybiorą się do Pobliskich Znajomych (z Potworami, rzecz prosta) na „imprezę sylwestrową”, która (siłą rzeczy) zakończy się kole ósmej. Wieczorem, żeby nikt nie miał wątpliwości. Ale to jeszcze zależy od tego, co powie Pani Doktor o stanie ogólnym Potworów, z których dwa idą dziś do kontroli (przegląd pogawarancyjny, pochorobowy) a jeden – do przeglądu z uwagi na katar i takie różne.
I wiecie co? Puchatkowi to odpowiada. Puchatek nigdy specjalnie imprezowy nie był. Owszem, potańczyć, poszaleć… Godzinkę, dwie… No, trzy góra. I starczy. A najulubieńszą puchatkową formą spędzania sylwestra było spędzanie go w towarzystwie różnych Fajnych Znajomych, z którymi można było przegadać całą noc. I to nie koniecznie w domu, przy piecu – zdarzały się Puchatkowi sylwestrowe wieczory przy ognisku na Budzowym Wierchu w Murzasichlu albo (the best of the best…) sylwester w drodze, w Bieszczadach, gdzie północ złapała nas akurat na przełeczy w Brzegach Górnych, czyli w połowie drogi z Ustrzyk Górnych do Wetliny…
***
Podsumowania? Eeee, tam.
Choć w zasadzie można by napisać tyle: kończący się rok był znacznie (ZNACZNIE) lepszy od poprzedniego. Wiele ważnych i trudnych spraw się wyjaśniło. Urodził się Pyszczak. Czegóż chcieć więcej?
A jednak Kropla Goryczy – o której pisałem w poniedziałek – jest silniejsza, wyraźniejsza niż kiedykolwiek. Czuję jej smak przez cały czas. Jest głęboko ukryty i dobrze zakamuflowany pod słodką polewą, jaka polukrowana jest tegoroczna rzeczywistość. Ale jest.
Tak, „dodaje smaku”. Ale czasami bardzo chciałbym, żeby zniknęła. Choć na parę chwil. Żeby można było tak po prostu cieszyć się jakąś chwilą bez tego upartego, odwiecznego „ale…”.
Ale do tego trzeba by przestać myśleć, wyłączyć analizę rzeczywistości (…i auto-analizę). A to jest w moim przypadku niewykonalne. Po prostu się nie da.
Więc dalej będzie tak samo. I nic się na to nie poradzi.
Tak, wiem że tak po prostu jest. Wiem, że gdyby było inaczej, to po prostu nie byłbym ja.
Ale czasami jestem zwyczajnie zmęczony.