Jesień = choroby.
Choroby = chore Potwory.
Chore Potwory = Potwory nie idące do szkół, ale siedzące w domu.
Potwory nie idące etc. = Trzy dni w tygodniu, kiedy Puchatek nie ma szans popracować od rana do wpół do drugiej (kiedy to M. wraca z Przedszkola i może Potwory przejąć).
A Puchatek – niestety, niestety… – ma taką konstrukcję psychofizyczną, że _nie_potrafi_ siedzieć po nocy. Przy robocie, znaczy, bo przy dobrej książce to jeszcze-jeszcze.
Normalny rozkład puchatkowego dnia wygląda tak, że jak siada rano do roboty (po podrzuceniu Potworów starszych do szkoły), to do obiadu (czyli do drugiej / trzeciej po południu) odwala taaaki kawał roboty. A po obiedzie, czyli od trzeciej do wieczora, choć czasu niby ma prawie tyle samo, jest w stanie zrobić co najwyżej połowę tego, co przed południem. A raczej mniej. A po 21:00 to już jest czysta abstrakcja – po prostu procesor nie działa (i wcale nie mówi Puchatek o komputerze na biurku). No, nie i już.
A z tego – niestety, niestety… – wynika, że chore potwory oznaczają poważne opóźnienia w robocie. Miał Puchatek książkę skończyć do 15. listopada. No to dziś mamy 20., a książka wymaga jeszcze co najmniej dwóch dni.
To już wiecie, jak się Puchatek będzie szampańsko bawić w ten weekend?..
No, ale na szczęście już w tym tygodniu (tym, co to się w niedzielę zacznie) pojawi się nowa (acz sprawdzona przez znajomych) babysiterka. Która przyjdzie rano i zajmie się Pyszczakiem, dopóki M. nie wróci z roboty. Dzięki czemu Puchatek będzie mógł wykorzystać Najbardziej Pracowe Godziny Dnia.
Ale na razie Puchatek zdycha. Bo usiłował popołudniami zrobić tyle, ile normalnie przedpołudniami. I trochę mu się procesorek przegrzał. Jednakowoż.
A poza tym od tygodnia chodzi Puchatkowi po głowie taki jeden kawałek Boba Geldofa. I nie, wbrew pozorom nie chodzi o „I Don’t Like Mondays”, co mógłby sugerować wpis z 9. listopada 🙂
Chodzi mi o to, co poniżej.
I bez aluzji. Nie kieruje tego Puchatek do nikogo z czytelników tego bloga ani do nikogo z bliskich, żeby nie było 🙂
Po prostu taki nastrój. Panie i Panowie, Bob Geldof. SIR Bob Geldof. (Chciałem wrzucić filmik z GENIALNYM teledyskiem, ale na YouTube możliwość „wrzucania” jest akurat zablokowana. Ale możecie go sobie obejrzeć bezpośrednio na YT, O, TUTAJ. A muzyczka poniżej)
http://www.wrzuta.pl/embed_audio.js?key=4hI1GJRpunH&login=walkirja&width=450&bg=ffffff