Mruczanka Jesienna

Błeeee.

No przepraszam, ale listopad to jest taki miesiąc, kiedy Puchatek szczerze żałuje, że nie jest Prawdziwym Niedźwiedziem. Bo wtedy mógłby wszystko piżgnąć w kąt i pójść spać do marca.

Nic mi się nie chce. I kiedy pisze „nic”, to właśnie dokładnie to mam na myśli.

A już pracować… Ech,  co ja Wam będę tłumaczył…

A 31 października (to był jeszcze październik, więc jeszcze mi się troszeczkę chciało…) chodziły po osiedlu takie dzieciaki poprzebierane. Jak skomentował Pan Pijaczek, który się czasami snuje koło Lokalnego Sklepiku: „O, halołeny idą!”.

No i zadzwoniły takie halołeny także do puchatkowej furtki. I wygłosiły słynny tekst (który, co prawda, sporo traci w tłumaczeniu): „Psota albo pychota”.

Ale Puchatek był przygotowany! Wybiegł z domu, w stronę furtki z torbą orzechów (nic innego nie było) i… z WIELKIM nożem w ręku. I z wrzaskiem. I rzucił się z tym nożem i wrzaskiem w stronę furtki.

Żebyście widzieli ich miny! 😀

Odskoczyli od furtki na trzy metry. A Puchatek jak już dobiegł, to schował nóż i zapytał grzecznie:

– Mogą być orzeszki?…

…I dopiero wtedy dzieciaki zaczęły się śmiać.

A co, jak straszymy, to straszymy, nie? Za rok Puchatek wyleci z siekierą!

(Łomattko, ja za rok kończę czterdzieści lat… Czy je jestem jeszcze dziecinny? Czy może już dziecinniały? 😉

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s