A ja Wam powiem…

A ja Wam powiem, że moja córka, znana tu jako Piłka, właśnie dostała oficjalną informację, że się dostała na Cambridge. Przeszła wszystkie etapy rekrutacji, włącznie z dwoma „interview” (on-line na szczęście). Teraz, żeby zacząć studia, musi zrobić już tylko dwie rzeczy.

Po pierwsze – musi dostać na A-levels (brytyjska matura) co najmniej oceny A*, A, A (czyli „po naszemu” szóstkę i dwie piątki). To akurat trudne nie będzie, zważywszy, że ze wszystkich przedmiotów ma na razie prognozowane A* (szóstki).

Po drugie – i tu zaczynają się schody – musi zapłacić za pierwszy rok. 32 840 funtów. Jak podpowiada Google, po dzisiejszym kursie daje to 179 487,84 złotych. Więc jeśli nie znajdą się stypendia albo sponsorzy, to oczywiście nic z tego nie będzie…

Ale nawet jeśli nie będzie – to sam fakt dostania się na Cambridge to już jest coś. A nie licząc Cambridge Piłka dostała się także na St Andrews University (gdzie łatwiej o stypendia) i do Utrechtu (gdzie też jest uniwersytet z top 50, a to UE, więc i kredyty studenckie łatwo dostać).

Gratulację przyjmuję mailowo i telefonicznie – osobiście tylko od zaszczepionych ;-)))