Mały aneks do poprzedniego wpisu.
Dzwoni telefon. Komórkowy. „Halo? Czy to pan Puchatek? Jestem kurierem z firmy X, mam dla pana przesyłkę i chciałem zapytać, czy będzie pan w domu po siedemnastej…”
Szybka praca umysłowa. Kurier? Przesyłka? Jakąś płytę ostatnio Puchatek na Allegro kupował, ale sprzedający pisał, że pocztą wysyła… Ki czort? Co za przesyłka kurierska?
Pan kurier zjawił sie we własnej osobistości i przyniósł paczkę. Dużą.
Paczka okazała się być przesyłką z Wielce Szacownego Wydawnictwa. Były w niej książki, które Puchatek dla Wydawnictwa tłumaczył. Tak zwane egzemplarze autorskie. Po trzy sztuki obu wybitnych dzieł.
No, po prostu uroczo. Egzemplarze autorskie. Ho ho. Tyle, że te egzemplarze to Puchatkowi na nic. I mógł je sobie osobiście odebrać, jak będzie w Warszawie (tak się przecież umawiał!).
A Szacowne Wydawnictwo, jak nie ma na co pieniędzy wydawać, to mogłoby sobie przypomnieć, ile jest Puchatkowi winne. Mianowicie pięć tysięcy złotych. Polskich, nowych. Do licha. A egzemplarze autorskie to sobie może…
No dobra, może lepiej już skończę. 😦