Czteroletni Pietruszka wykonał był Numer Życia. Może jeszcze kiedyś zrobi coś lepszego, ale… Puchatek ma nadzieję, że Puchatka przy tym nie będzie. Ale od początku.
Zwykle w niedzielę Puchatki jeżdżą ze znajomymi do Sąsiedniej Parafii. Bo w Puchatków parafii kościół w budowie, zero ogrzewania, na podłodze goły beton, zimno jak w psiarni u Eskimosów.
Dla Pietruszki każdy człowiek płci brzydkiej ubrany w długie, białe ubranko to „ksiądz”. No bo niby jak czterolatek ma rozróżnić, że to jest ksiądz, a to jest na przykład lektor, albo ubrany w albę kościelny chodzący z tacą? Na czole święceń zaznaczonych nie ma. Niestety, jak się okazuje.
Wczoraj Puchatek został poproszony przez Jednych Znajomych z Sąsiedniej Parafii, żeby zastąpił jednego z lektorów, który był zachorował. No, nie ma problemu – czytać Puchatek umie, a w albie przy ołtarzu też się bywało. Poszedł Puchatek do zakrystii, albę założył, jak porządny ministrant łapki złożył i OK.
M. z potworami została „w tłumie”, razem ze znajomymi. Ludzi sporo, więc nie wszystko potwory widziały. Msza się zaczęła, wstęp, modlitwa, wiadomo. Skończyły się obrzędy wstępne, ksiądz usiadł, ministranci usiedli, ludzie w kościele takoż, a Puchatek nie usiadł, tylko ruszył był w stronę tak zwanej ambonki, żeby rzeczone pierwsze czytanie kulturalnie i z dykcją przeczytać. W tej białej albie. I w ogóle.
I doszedł Puchatek do ambonki… I lekcjonarz otworzył… I oddech już wziął, żeby zacząć…
I w tym momencie, w ciszy panującej w kościele (no bo zaraz będzie czytanie, prawda?) rozległ się jasny, dźwięczny głos Pietruszki, oznajmiającego z dumą całemu zgromadzeniu:
– A TEN KSIĄDZ TO MÓJ TATA!
Ksiądz odprawiający mszę jakby się nagle zakrztusił, poczerwieniał i generalnie wyglądał, jakby sie miał udusić. Proboszcz – siedzący właśnie w konfesjonale – zatrząsł się tak, że konfesjonał podrygiwał. Lud Boży (przynajmniej ta jego część, która to słyszała…) padł był na podłogę i tarzał się dłuższą chwilę. A Puchatek musiał – z twarzą pokerzysty – PRZECZYTAĆ to czytanie.
Oj, chyba jakiś czas pochodzimy jednak do naszej parafii…