Święta jak święta. Wiadomo.
Tylko z choinką w tym roku zaszaleliśmy. Od kilku lat nie kupujemy choinek na targu czy „na ulicy”, tylko jeździmy na „plantację”, która znajduje się… trzy uliczki od naszego domu. Można sobie wybrać choinkę, właściciel na miejscu ją wycina i pakuje w siatkę. Taka choinka może stać nawet miesiąc i w ogóle się nie sypie, a w dodatku jest sporo tańsza, niż na targu czy gdziekolwiek indziej.
Jedyny problem polega na tym, że stojąc wśród kilkuset choinek różniej wielkości człowiek nie ma skali odniesienia. No i znowu mamy choinkę, która nie tylko zagina się pod sufitem (bo się nie zmieściła), ale jeszcze „wszerz” zajmuje pół pokoju. Ale wszystkim się podoba (choć, oczywiście, Puckowi najbardziej).
***
Nowy rok?… Jakoś nie mam głębokiego przekonana, że przyniesie coś naprawdę nowego. Ale może nie mam racji?…