Poświątecznie, przedsylwestrowo

Święta jak święta. Wiadomo.

Tylko z choinką w tym roku zaszaleliśmy. Od kilku lat nie kupujemy choinek na targu czy „na ulicy”, tylko jeździmy na „plantację”, która znajduje się… trzy uliczki od naszego domu. Można sobie wybrać choinkę, właściciel na miejscu ją wycina i pakuje w siatkę. Taka choinka może stać nawet miesiąc i w ogóle się nie sypie, a w dodatku jest sporo tańsza, niż na targu czy gdziekolwiek indziej.

Jedyny problem polega na tym, że stojąc wśród kilkuset choinek różniej wielkości człowiek nie ma skali odniesienia. No i znowu mamy choinkę, która nie tylko zagina się pod sufitem (bo się nie zmieściła), ale jeszcze „wszerz” zajmuje pół pokoju. Ale wszystkim się podoba (choć, oczywiście, Puckowi najbardziej).

***

Nowy rok?… Jakoś nie mam głębokiego przekonana, że przyniesie coś naprawdę nowego. Ale może nie mam racji?…

Rzecz prosta…

A już było tak blisko… A już się wydawało, że tym razem się uda. Że jeszcze na dniach wpłyną ostatnie pieniądze, które w tym roku wpłynąć miały – i w ten sposób grudzień (a tym samym cały rok 2017) zamknie się na plusie.

No i właśnie przyszedł rachunek za gaz. I – jak mawiali starożytni – zipa dumna.

Panie Prezydencie…

…teraz jest ta chwila, w której ma Pan szanse dowiedzieć się o sobie ważnej prawdy: czy jest Pan Prezydentem Rzeczypospolitej, czy tylko partyjnym funkcjonariuszem.

Jako Prezydent ślubował Pan stać na straży Konstytucji.

Jako partyjny funkcjonariusz – obiecywał wykonywać polecenia Przełożonego.

Wybór należy do Pana.

***

Dopisuję 20 grudnia, już po ogłoszeniu decyzji:

No cóż, Panie Prezydencie – jaką decyzję Pan podjął, tak Pana historia osądzi.