Lipiec… Wakacje, wyjazdy, podróże, wyprawy…
A guzik z pętelką. Nie w tym roku. W tym roku lipiec domowo-zapracowany.
M. już od jutra zaczyna ostatnią sesję swojego kursu. Czyli od poniedziałku do piątku wychodzi o pierwszej, wraca koło dziesiątej. A w soboty wychodzi przed ósmą i wraca wieczorem.
Puchatek siłą rzeczy przed południem ostro pracuje, a po południu siedzi z Potworami. Co – poza umacnianiem więzi rodzinnych 😉 – ma taki plus, że przez pół dnia nie będzie musiał (…a nawet mógł…) pisać. Może mu ręce odpoczną trochę…
Z dodatkowych atrakcji lipcowych:
– W czasie kursu będzie u Puchatków mieszkała jedna kursowa koleżanka M., bodaj z Poznania.
– A na dodatek jutro przed południem po czterech latach wraca z Drugiego Końca Świata puchatkowy Teść, czyli Osobisty Tata M. Który (dla odmiany) przynajmniej przez trzy-cztery dni będzie mieszkał u Puchatków, bo jego mieszkanie jest wynajete, a lokatorzy wyprowadzają się dopiero 3 lipca…
Czyli – jakby nie brać – będzie wesoło.
Druga połowa lipca – robota na 150 proc., bo trzeba będzie nadrobić. Pierwsza połowa sierpnia – wreszcie jakieś małe (małe…) wakacje.
***
Pewnego Dnia Pod Koniec Czerwca:
Poranek w sypialni Puchatków. Oba Potwory przewalają sie w Puchatkowym łóżku. Piłeczka:
– Chcę juz iść na dół. Mamo, chodźmy na dół. Możemy już iść na dół? (etc.).
Pietruszka (pouczającym tonem Starszego Brata, na jednym oddechu):
– Piłka, nie możemy jeszcze iść na dół, bo jeszcze się nie ubraliśmy, nie umyliśmy zębów, a poza tym nie złożyliście mi jeszcze życzeń, bo przecież dziś są moje imieniny.
Puchatki:
– ….. 😀
Kurtyna opada łapiąc sie za głowę.