Różności…

Jakoś nie mogę się zebrać…

***

Chorwacja. Adriatyk, ciepła i czysta woda, plaże i tak dalej – wszystko to miłe, ale mnie akurat najmniej ciągnie. Za to miasta… Ludzie… Trogir był cudowny, Primosten, wyspa Pag, Krapanj, wodospady Krka… Lazurowe morze i wznoszące się nad nim wysokie góry – widoki na Pagu po prostu mnie zachwyciły.

IMG_0443_copy1

Do tego przesympatyczni ludzie, świetna kawa i ta charakterystyczna atmosfera luzu i uśmiechu.

Najpiękniejszym chyba miejscem, w którym byliśmy, była starówka w Szybeniku. Oczywiście wszystkie starówki nadmorskich miast w Chorwacji są piękne, ale Szybenik jest wyjątkowy, bo stare miasto leży na wzgórzu. To sprawia, że poza charakterystycznymi, wąskimi uliczkami, przesmykami i tak dalej pojawia się „efekt 3D”: uliczki biegną nie tylko w lewo i w prawo, ale także w górę i w dół. Można iść wąską uliczką – tak wąską, że wyciągniętymi na boki rękami dotyka się ścian domów z obu stron – i nawet nie zauważyć, jak uliczka przechodzi w schody, schody zakręcają, przechodzą nad dachem i nagle biegną „piętro wyżej”, nad tą samą uliczką, którą szło się chwilę wcześniej.

O, tak wygląda Szybenik od strony portu. Wieczorem…

IMG_0516_copy

IMG_0517_copy

…i w nocy:

IMG_0537_copy1

A w drodze powrotnej zatrzymaliśmy się na dwie noce w Austrii, w dolinie Hallstatt. Znałem to miejsce ze zdjęć i marzyłem, żeby kiedyś tam dotrzeć. Udało się. I zaprawdę, powiadam Wam: zdjęcia, nawet te najlepsze, to pikuś. Pan Pikuś. To trzeba zobaczyć. Maleńkie miasteczko nad górskim jeziorem, przytulone do zboczy Alp. Miejsce jak z bajki. Jeszcze głupie 120 lat temu nie można było tam nawet dojechać drogą: jechało się konno przez góry albo płynęło z drugiej strony jeziora…

O, tak to wygląda z bliska:

IMG_05501_copy_copy2

IMG_0595_copy_copy1

…a tak z daleka:

IMG_0565_copy1

Wakacje i po…

Tak, wiem, długo nic. Na swoje usprawiedliwienie – poza lenistwem, brakiem humoru i takimi tam drobiazgami… – mam także problemy z prawą ręką, które przez dłuższy czas sprawiały, że pisanie było dla mnie zdecydowanie mało przyjazną czynnością – więc ograniczałem się do tego, co pisać musiałem, czyli działań zarobkowych. Tak, już jest lepiej, choć jeszcze nie idealnie.

A potem byliśmy trzy tygodnie poza domem. Odwiedziliśmy wiele pięknych miejsc. Było wśród nich kilka, które na pewno trafią na listę „Tu Jeszcze Kiedyś Trzeba Przyjechać”. I przynajmniej dwa z gatunku „O, Tu Kiedyś Mógłbym Mieszkać”.

Tak, pod względem turystyczno-estetyczno-podróżniczym to była na pewno udana wyprawa wakacyjna. A pod innymi względami? Nie wiem. Wiele (zbyt wiele…) rzeczy i spraw było inaczej, niż bym chciał. Trudno byłoby mi odpowiedzieć na pytanie, czy udało mi się tak naprawdę odpocząć.

Ale to już chyba nie dziś. Późno jest, a ja mam za sobą ponad 400 kilometrów za kierownicą. Może jutro.