Łyso…

Dwadzieścia + stopni w cieniu („…czy ja muszę cięgle siedzieć w cieniu?”), pogoda coraz ładniejsza, a Zefirek dalej w zimowych butkach. No więc (…nie zaczyna się zdania od „no więc”) dzwonimy do pobliskiego warsztatu. Kiedy można się umówić na zmianę opon? Jutro o 14:00? Super.

Przyjeżdżam zatem, pan oponiarz bierze moje letnie gumy, ogląda… I mina mu rzednie. – Oj, ale ja panu tych opon założyć nie mogę – mówi. – Raz, że łyse. Dwa, że popękane, o tu, tu i tu. Trzy, że stare. Naprawdę, nie mogę, to by było naprawdę niebezpieczne jeździć na takich oponach.

I się zirytowałem. Nie, nie na pana oponiarza, bo on akurat zachował się odpowiedzialnie i fachowo. Ale na jego kolegę, który w tym samym warsztacie parę miesięcy wcześniej, po zdjęciu tych opon (i zmianie na zimowe), zapytany, czy jeszcze się do czegoś nadają, odparł nonszalancko coś w stylu „Jasne, zniszczone są trochę, ale jeszcze jeden sezon dadzą radę”.

Nosz, kurczę. Nie jestem fachowcem, nie znam się na oponach. Jak mi fachowiec mówi, że „dadzą radę”, to zakładam, że wie co mówi. Gdybym w październiku wiedział, że muszę kupić opony, to bym sobie to jakoś rozplanował. A tak – wydatek z dnia na dzień. Fantastycznie.

Wkurzony mówię panu oponiarzowi, jaka sytuacja i że jego kolega… – Ten taki łysy? – Wzdycha pan oponiarz.

– Zgadza się, łysy jak… kolano (chciałem powiedzieć „…jak moje opony”, ale uznałem, że nie wiem, czy nie będzie to uznane za żart nie na miejscu).

– On tu już nie pracuje – słyszę w odpowiedzi. – Przepraszamy za niego, ale, jakby to powiedzieć… Nie sprawdził się.

Tiaaa…

Egzaminacyjnie – dopowiedzenie

Wszyscy komentują, że egzaminy gimnazjalne – zwłaszcza część przyrodnicza i matematyczna – były w tym roku wyjątkowo trudne. Podchwytliwe pytania, pytania wymagające wiedzy, której w programie gimnazjum po prostu nie było…

Właśnie oglądałem arkusze wczorajszych egzaminów ósmoklasisty z języka polskiego i dzisiejszych z matematyki (to, co dotąd znalazłem w Internecie). Zadania i pytania były po prostu żenująco łatwe. Przypomniały mi się stare żarty o maturze za 50 lat („…pokoloruj drwala”).

Naprawdę nie jestem fanem teorii spiskowych – kto mnie zna, ten wie – ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że Niemiłościwie Nam Panujący celowo ustawili tegoroczne egzaminy tak, aby udowodnić, że gimnazja były be i źle uczyły, a przywrócenie siódmych i ósmych klas to najlepsze, co spotkało dzieci. Bo niestety wszystko wskazuje na to, że wyniki egzaminów gimnazjalnych będą statystycznie zdecydowanie słabsze, niż wyniki egzaminów ósmoklasisty.

Katedra w płomieniach

Był rok 1992, kiedy po raz pierwszy trafiłem do Paryża. Wyprawa szalona: w trzy osoby, zachwyceni faktem, że można – że paszport w szufladzie, że można po prostu jechać… – dojechaliśmy autostopem przez Czechosłowację (tak!), Austrię i Szwajcarię do Francji. W Paryżu byliśmy jakieś dwa tygodnie, mieszkaliśmy w dwupokojowym mieszkaniu znajomych mojego ojca, którzy wyjechali na urlop. Zjeździliśmy i schodziliśmy cały Paryż…

Pamiętam do dziś dzień, w którym trafiliśmy na Île de la Cité i weszliśmy do Notre-Dame. Pamiętam, jak stanąłem na środku i… po prostu stałem. Nie pamiętam, jak długo. Nie mogłem wyjść z tej katedry przez bodaj dwie godziny. Strzeliste kolumny, światło padające przez witraże, „gotyk płynący z kolumn lasu”… Czułem się, jakbym był w innym świecie.

Widziałem potem wiele gotyckich katedr, niektóre podobały mi się nawet bardziej (Orlean…) – ale to Notre-Dame była pierwsza. To w niej zrozumiałem, że (…co oczywiście jest absolutnie subiektywnym odczuciem…) nie wspanialszego niż gotyk w historii architektury nie powstało.

Byłem potem w Paryżu jeszcze kilka razy i zawsze ją odwiedzałem choć na chwilę (za każdym razem było to trudniejsze, bo tłumy turystów rosły z roku na rok).

I miałem nadzieję, że kiedyś pokażę ją moim dzieciom (bo akurat do Paryża jeszcze nigdy razem nie dotarliśmy). Ale już mi się to chyba nie uda.

Na początku miałem nadzieję, że to tylko dach – ale nie. Najnowsze informacje są takie, że spłonęło 3/4 wnętrza. Wszystkie drewniane sprzęty, rzeźby… Trochę najcenniejszych dzieł sztuki strażacy zdołali wynieść. Została (na razie) konstrukcja budynku, fasada i dwie wieże.

Już są pierwsze komentarze o tym, że będzie odbudowana… Ale jak? Czy da się odtworzyć ten klimat? Witraże? Wielką rozetę?

Katedrę budowano ponad 180 lat. Stała przez osiem wieków. Spłonęła w kilka godzin. Jakoś mi z tym ciężko.

Egzaminacyjnie…

Piłka pisze egzaminy gimnazjalne. Ostatnie – to się nazywa „tworzyć historię”… Pisze je w zasadzie na luzie: nie musi się starać o wyniki, bo będąc laureatką konkursu i tak ma wejście do dowolnego liceum. W dodatki nie pisała egzaminu z polskiego (z tego samego powodu). Mimo to już po raz drugi wraca do domu poirytowana.

Nie wiem, czy czytają mnie jacyś inni rodzice ostatnich gimnazjalistów – a jeśli tak, to czy mają podobne wrażenia – ale poziom przygotowania egzaminów (pytań, arkuszy etc.) jest zdecydowanie nie w porządku. Niektóre pytania sformułowane są w taki sposób, że zakreślenie właściwej odpowiedzi zależy od zrozumienia „co poeta miał na myśli” (przez „poetę” mam na myśli autorów pytań…). Mamy na przykład krótki tekst o „Robotniku” wydawanym przez Piłsudskiego. Po czym uzupełniać trzeba następujące trzy zdania:

„Autor tekstu opisuje czasy… (…pomiędzy powstaniem styczniowym a wybuchem I wojny światowej). Zwraca uwagę na bierność części społeczeństwa polskiego, wywołaną przez różne formy represji na ziemiach zaboru… (…rosyjskiego). Tej postawie sprzeciwiali się redaktorzy pisma wydawanego przez…

…i tu do wyboru są opcje: A. …liberałów, B. …socjalistów, C. …nacjonalistów.

Ale czego dotyczy pytanie? Czy „ta postawa”, której sprzeciwiali się redaktorzy, to właśnie postawa bierności, którą opisuje Piłsudski w „Robotniku”? Czy może postawa Piłsudskiego, który krytykuje tę bierność?… Na logikę – to pierwsze (i tak podane jest w rozwiązaniach w sieci) – ale pytanie sformułowane jest zdecydowanie niejednoznacznie, co jest grubym błędem w sytuacji, kiedy mamy do czynienia z testem jednokrotnego wyboru.

I takich kwiatków było więcej. Nie wspominając już o tym, że egzaminy obejmują cały program trzeciej klasy gimnazjum, cały program realizuje się do połowy czerwca (i nie ma szans zrealizować go wcześniej), a egzaminy są w połowie kwietnia – czyli w chwili, kiedy do zrealizowania całości materiału pozostało jeszcze półtora – dwa miesiące. Czyli co najmniej po dwa działy z każdego przedmiotu.

Co ciekawe – przedstawiciele CKE, którzy potem w telewizji prezentowali arkusze egzaminacyjne, zaprezentowali inne arkusze niż te, które pisali gimnazjaliści. Różnica była może niewielka, ale dość istotna dla tych uczniów, którzy nie kują materiału na pamięć, tylko myślą. Mianowicie – arkusze, które dostali gimnazjaliści na egzaminach, nie zawierały strony ze źródłami tekstów i grafik. A te w telewizji – owszem. A informacje o źródle tekstu są czasami dla „myślących” uczniów bardzo ważną wskazówką. Nieładnie, CKE, nieładnie.

O Piłkę się nie martwię (czy będzie miała 100 procent, czy „tylko” 95, to naprawdę nie zrobi jej różnicy, zwłaszcza w sytuacji pokonkursowej) – ale zirytowany jestem całością. Bylejakością.