Trzy płyty dostał był Puchatek pod choinkę. Co prawda nie były to takdo końca niespodzianki, a raczej prezenty „zamówione” – ale w niczym to nie umniejsza zachwytu Puchatka nad tym, czego słucha. Dziś – poświątecznie – recenzja numer 1.
Eric Clapton – płyta pod jakże wymownym tytułem: „Clapton”.
Różne recenzje tej płyty czytałem… Niektórzy krytycy pisali, że „wtórna”, że Clapton „się powtarza”, że „odcina kupony” (rzeczywiście, większość utworów na tym albumie to nowe aranżacje starych przebojów).
No i – że się wtrącę – CO Z TEGO?
To, co ten gość wyrabia, jest po prostu nieopisywalne. Każdy z tych kawałków ma w sobie tyle energii, takiego „powera” (pardon), taką ikrę, że mógłby obdzielić tuzin współczesnych „gwiazdek jednego sezonu” i jeszcze by sporo zostało.
Któryś z recenzentów napisał rzecz moim zdaniem niezwykle celną: Clapton jest w takim wieku i na takim etapie swojej kariery, że już nikomu niczego nie musi odowadniać. Krytyków oskarżajacych go o „odcinanie kuponów” może serdecznie zlekceważyć. On już nie musi pokazywać, „jaki jest świetny” – bo po prostu jest świetny.
I to jest w gruncie rzeczy najciekawszy okres w karierze muzyka: kiedy niczego już nie musi udawać, kiedy może grać to, co naprawdę chce grać. I nic więcej.
A co Clapton chce grać? Ano to, co zawsze grał najlepiej: po prostu bluesa.
I tu mała dygresja: ze wstydem muszę się Wam przyznać do czegoś, o co nikt z Was na pewno mnie nie podejrzewał. Tak, to straszne, ale taka jest prawda: jestem rasistą.
Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że mój rasizm przejawia się w jednej tylko, konkretnej dziedzinie: uważam mianowicie (co niewątpliwie jest przekonaniem rasistowskim), że (uwaga) biali ludzie nie potrafią grać bluesa.
Nie pytajcie mnie dlaczego – nie wiem. Zauważam tylko taki prosty, empiryczny fakt: najlepsi, najbardziej kochani biali bluesmani grają w najlepszym wypadku tak, jak czarni bluesmani ze średniej półki.
Wyjątki? Są wyjątki, ale można je policzyć na palcach.
A oprócz tych kilku wyjątków jest jeszcze Eric Clapton – jedyny biały człowiek, który gra bluesa jak czarni. I to jest najwyższy komplement, na jaki mnie stać.
Zresztą posłuchajcie.
http://www.wrzuta.pl/embed_audio.js?key=2rgBve9gYmT&login=malamarzycielka&width=450&bg=ffffff
I jeszcze to:
http://www.wrzuta.pl/embed_audio.js?key=71544uYrgDN&login=malamarzycielka&width=450&bg=ffffff