Właśnie dostałem list. Z Francji. Na urzędowym papierze, z trójkolorową flagą, profilem Marianny i hasłem „Liberté-Égalité-Fraternité”.
Poczułbym się prawie zaszczycony… gdyby nie fakt, że był to mandat. Za przekroczenie prędkości. Z jakiegoś francuskiego fotoradaru. Z tekstu korespondencji wynika, że przekroczyłem prędkość o… 5 kilometrów na godzinę. Kto mnie zna ten wie, że nie pędzę, nie szarżuję, jeżdżę zgodnie z przepisami – widać się rozpędziłem (może z górki było…).
45 euro. A żeby ich żaby zjadły 🙂
Zapłaciłem, co robić.
To jednak, co z wrodzonej uczciwości musze przyznać, to fakt, że mandat (podobnie jak wszystkie dołączone do niego dokumenty) był PO POLSKU. Co więcej – całe pismo zredagowane było poprawną polszczyzną, bez błędów. Nawet przecinki były na swoich miejscach. Z ciekawości porównałem z kilkoma polskimi pismami urzędowymi, które ostatnio dostawałem. Różnica wyraźna – na korzyść Francuzów. 🙂