Ano, jak Puchatek wspomniał, warto by opowiedzieć także o kupowaniu kurtki. Kurtki dla Puchatka.
Po długich poszukiwaniach butów dla Potworów Puchatek znalazł był kurtkę dla siebie. Taką klasyczną z gatunku „nieprzemakalna-oddychająca”, choć nie z „prawdziwego” goreteksu, bo wydawanie tysiąca złotych na kurtkę do chodzenia po mieście czy po lesie (wyjazdy wysokogórskie chwilowo Puchatkowi nie grożą, niestety…) byłoby przesadą. Grubą.
No i znalazł był Puchatek kurtkę odpowiednią. W miarę dobrej jakości, z tkaniny typu „super-hiper-rewelacyjna-podróba-goreteksu”, dobrze uszytą, z odpowiednią ilością kieszeni, z dobrze skonstruowanym kapturem (a to rzadkość wśród tańszych kurtek!), a przy tym dostatecznie luźną, żeby pod spód założyć gruby polar (zimą). A że w Sklepie Sportowym Znanej Marki była akurat promocja – kosztowało toto poniżej 200 zł. A że Puchatek NAPRAWDĘ nie miał kurtki na jesieniozimę, to rzeczoną nabył. Drogą kupna.
Kasa, karta, paragon, torba, dziękuję, do widzenia. Zaraz za kasą – drzwi wyjściowe. W drzwiach wyjściowych – bramka antykradzieżowa. Potwory w bramkę, M. za nimi, Puchatek z torbą na końcu.
BIIIIIIIIIIP! BIIIIIIIIIIP! – Zawyła bramka.
Cały sklep obejrzał się na Puchatka. Pani Z Ochrony, która wyrosła jak spod ziemi, popatrzyła na Puchatka tak, jakby coś ukradł. Puchatek popatrzył na nią tak, jakby nic nie ukradł i pokazał jej paragon. Cała sytuacja była o tyle dziwna, że chwilę wcześniej pani w kasie usunęła z rzeczonej kurtki chyba ze siedem takich „pluskiew” alarmowych. Widać – była gdzieś ósma.
Puchatek wrócił z kórtkę do kasy, pani zaczęła szukać. Po dłuższej chwili znalazła ósmą pluskwę. Puchatek podziękował, wziął kurtkę, ruszył przez bramkę i…
BIIIIIIIIIIP! BIIIIIIIIIIP! – Zawyła bramka. No, żesz w mordę.
Z powrotem do kasy. Tym razem poszukiwania trwały dobre dziesięć minut. Nic. Pani Z Ochrony osobiście wzięła kurtkę i pomachała nią w bramce.
BIIIIIIIIIIP! BIIIIIIIIIIP!
Szukamy dalej. Puchatek zasugerował nieśmiało, że może by wkładać w bramkę kolejne fragmenty kurtki, to przynajmniej będzie można zlokalizować przybliżone położenie ostatniej „pluskwy”.
A zatem – kaptur. Nic.
Tył. Nic.
Prawy rękaw. Nic.
Lewy rękaw. BIIIIIIIIIIP! BIIIIIIIIIIP!
A, tu cię mamy!
Kolejne dzisięć minut obmacywania wszystkich szwów pozwoliło wreszcie zlokalizować cholerę. I usunąć. Na śmierć.
Ufff.
Puchatek musi przyznać, że na koniec usłyszał grzeczne przeprosiny za zwłokę i nieprzyjemną sytuację.
E tam, nieprzyjemną. Przynajmniej było wesoło! 🙂