Mruczanka Dzień Przed

Jutro Potwory lądują na całe popołudnie u Cioci (tak, tej samej, tej od Peugeota…). A Puchatki idą sobie… gdzieś. Jeszcze nie wiedzą, gdzie, ale na pewno jakaś romantyczna obiadokolacja będzie w planach (zapewne po włosku, bo oba Puchatki są entuzjastycznie nastawione do dobrej pizzy…).

„Potem kino, kawiarnia i spacer”… No, zobaczymy jak z tym kinem, ale spacer na pewno. Czyli romantyczna randka we dwoje 🙂

Bo jutro mija osiem lat od Pamiętnego Dnia. Osiem lat! Aż trudno uwierzyć…. 🙂

***

A tak przy okazji: czy wiecie, co jeszcze obchodzone jest 19 czerwca?

Urodziny Garfielda! Naprawdę. Możecie zobaczyć – konsekwentnie, co roku, od kilku dni już się o tym wspomina, a 19 Garfield obchodzi urodziny.

Zobaczcie TUTAJ – za każdym razem, kiedy klikacie na ten link, wchodzicie na AKTUALNY, dzisiejszy pasek autosrtwa Jima Davisa.

I Garfield ostatnio też jest na diecie… Cóż za zbieg okoliczności, nieprawdaż? 😉

Mruczanka Zmotoryzowana

W sobotę pojechał Puchatk do… Gdańska. Cztery godziny w pociągu Intercity, trzy godziny na miejscu, cztery godziny z powrotem.

W ciągu trzech godzin w Gdańsku obejrzał Puchatek Peugeocika, pojeździł nim, przeszedł się po starówce, zjadł najohydniejszą pizzę w życiu.

A, i jeszcze zapłacił panu od Peugeocika zaliczkę.

W związku z czem w środę (tak, tak, trzynastego…) wsiadł Puchatek ponownie w pociag do Gdańska, lekko spanikowany faktem wożenia w plecaku Dużej Sumy Pieniędzy.

Na szcześćie nikt puchatkowego wyświechtanego plecaczka o Dużą Sumę nie podejrzewał, w związku z czem dojechał Puchatek szczęśliwie i w jednym kawałku. Zresztą w towarzystwie Cioci, czyli Sponsora Całej Imprezy.

W Gdańsku Puchatek zapłacił, umowęp odpisał, odebrał kluczyki i Peugeocika z peeeełnym bakiem. I ruszył w towarzystwie Cioci w kierunku Stolicy.

Gdańsk – Warszawa – MIasto G.

Dokładnie 400 kilometrów. Już przed północą Puchatek był w domu, wymęczony, ale…

:-))))

Zadowolony takoż. No bo to inna jazda jednak, niż Matizkiem.

A zatem nowy Puchatkowóz prezentuje się następująco:

Silnik 2.0 HDi (DWA LITRY TURBO DIESEL – no, tego się po prostu nie da napisać małymi literami ;-). Ciągnie jak smok, a pali w trasie 6 litrów na sto.

Cztery poduszki powietrzne. ABS. System kontroli trakcji. I parę innych bajerów. 🙂

A, i jeszcze – przebój sezonu – klimatyzacja 😀 – do małej naprawy (uzupełnić wymiennik i naprawić jeden wiatraczek). Na letnią wyprawę z Potworami – w sam raz :-).

M. sie trochę boi na razie, bo po Matizku Peugeocik sprawia wrażenie ciężarówki 🙂

A wygląda tak:

(To nie ten, nie chciało mi się robić zdjeć, złapałem jakieś z sieci).

Mrrrrrrrrrrrrrr… 🙂

Mruczanka Filozoficzno-Egzystencjalna

„Cóż masz, czego byś nie otrzymał”, mówi Pismo, a poeci za Pismem chórem powtarzają.

Zdanie często nadużywane, ale jego prawdziwość uświadamia sobie człowiek w konkretnych sytuacjach.

Puchatkowy Ojciec jest człowiekiem, który wszystko, co w życiu ma, osiągnął własną, ciężką pracą. Mieszkanie (niezgorsze), samochód, przyzwoity status materialny etc. – wszystko to osiagnął w zasadzie po pięćdziedziesiątym roku życia. Bo przedtem był PRL, bo więcej czasu poświęcał (ojciec, znaczy się) na „konspirę” niż na zarabianie pieniędzy, bo był zbyt przyzwoitym człowiekiem, żeby kraść i kombinować… Bo jego rodzice – czyli puchatkowi dziadkowie – przed wojną ludzie dosyć majętni, po wojnie nie mieli nic.

„Własną ciężką pracą”… Puchatek stwierdza, że o sobie tego powiedzieć nie może.

Nie znaczy to, że wszystko w życiu Puchatek na tacy otrzymał – o, nie. Na co dzień Puchatek pracuje ciężko, żeby to normalne, codzienne życie sobie i rodzinie umożliwić.

Ale od czasu do czasu – i to zawsze w momentach najmniej oczekiwanych – zjawia się w puchatkowym życiu jakiś Dobry Anioł, który ni z tego, ni z owego daje Puchatkowi coś, co poza to „codzienne życie” wykracza. Ot, tak. Za darmo.

Kiedy Puchatek i M. zaczęli na poważnie planować ślub, dowiedzieli się, że Puchatkowa Mama postanowiła dać im „w prezencie” swoje mieszkanie. Nie po śmierci, nie w spadku – ale teraz.

Fakt, Puchatkowa Mama mieszkania nie potrzebowała, bo razem z mężem (drugim) mieszka gdzie indziej i – jak wiekszość ludzi – w dwóch mieszkaniach na raz mieszkać nie umie.

Ale przecież Puchatkowa Mama mogła mieszkanie po prostu sprzedać – i na przykład dać Puchatkowi w prezencie ślubnym połowę tych pieniędzy. Albo jedną czwartą. Albo nie dać w ogóle. Albo wziąć te pieniądze (mieszkanie w Warszawie nawet te osiem lat temu miało sporą wartość!) i pojechać w podróż dookoła świata. Na przykład.

Gdyby tak się stało – Puchatki nie miałyby dziś Chatki swojej, a raczej mieszkałyby w jakimś mieszkaniu. Małym. Bo na Chatkę – nawet wziąwszy pod uwagę kredyt etc. – nie byłoby Puchatków stać.

Ale Mama dała mieszkanie w prezencie. Ot, tak. I dzięki temu Puchatek pisze te słowa słuchając jak Potwory chlapią się wodą w ogródku, a po drugiej stronie uliczki sąsiad kosi trawę. Dzięki temu Puchatki mają własny domek – nieduży, ale własny i miły bardzo.

***

– Musimy poważnie porozmawiać – zagaiła do Puchtka Osobista Ciotka. I porozmawiała, choć poziom zapowietrzenia Puchatka sprawił, że rozmowa była głównie jednostronna.

Osobista Ciotka – skądinąd Puchatka chrzestna matka, co jeszcze bardziej zbliża ją do kategorii Dobrych Wróżek… – oznajmiła Puchatkowi, że ma pewne pieniądze, które zamierzała Puchatkom zapisać w testamencie. Ale pomyślała, że ponieważ zamierza jeszcze trochę pożyć (to cytat…), to właściwie po co Puchatki mają czekać na te pieniądze. I że ona chce je wręczyć już teraz – jako „dotację celową”.

– Bo jak ostatnio patrzyłam, jak się pakowaliście do tego waszego autka, ciasno, bagaże pod nogami, to pomyślałam, że warto byłoby, żebyście sobie nowy samochód kupili.

No cóż. Od jakiegoś czasu Puchatki – nic o tym nikomu, także Osobistej Ciotce, nie mowiąc – myśłały właśnie o zmianie autka na większe. Bo rzeczywiście – matizek (z butlą gazową zajmującą cały bagażnik…) nadaje się do jazdy po mieście G. i okolicach, ale już na Wakazyjną Wyprawę z Potworami – nie bardzo… A jeśłi dodać, że Puchatki planują jeszcze jednego Potwora… No właśnie.

I liczyły Puchatki, i liczyły, i wyszło im, że owszem, jakiegoś dziesięcioletniego kombiaka to może i kupią… Z kredytem (kolejnym)…

A tu – pstryk. Będą pieniądze na auto. Ot, tak.

Nie, spokojnie – nie na nowe z salonu… Aż tak dobrze to nie ma 🙂

Ale na trzy-czteroletniego Berlingo albo Partnera – wystarczy.

***

Z jednej strony – jak człowiek sam na coś zapracuje, to pewnie bardziej to ceni.

Z drugiej – jak się coś dostanie, to chroni przed pychą i samozadowoleniem („…tymi rękami… ciężką pracą… podziwiajcie…”), do których to brzydkich uczuć Puchatek ma – nie da się ukryć – duże skłonności.

Osobistej Ciotce – która nie raz już Puchatkom bardzo pomogła w różnych Sprawach – to chyba już tam w niebie naprawdę dobre miejsce szykują (na przyszłość, znaczy). Takie z wygodami i klimatyzacją 🙂

A Puchatek jedzie jutro oglądać Peugeocika.

***

„Cóż masz, czego byś nie otrzymał…”