Deszczowo

Deszcz pada za oknem. Czy w ubiegłym roku wrzesień był cieplejszy, czy tylko tak mi się wydaje? Chyba jednak był, bo pamiętam, że pierwsze odpalenie kominka nastąpiło chyba dopiero w drugiej połowie października – a tym razem wszystko wskazuje na to, że już w tym tygodniu trzeba będzie to zrobić.

Po upalnym lecie – i w obliczu globalnego ocieplenia – jakoś podświadomie czekałem na ciepłą, słoneczną jesień. A tu proszę – zdaje się, że nic z tego.

Kiedyś – dawno, dawno temu – deszcz bębniący o szyby grał mi muzykę. Melancholijną, innym razem zamyśloną, a czasem po prostu smutną.

Dziś muzyka zniknęła, słychać jedynie mokry szum – i tylko czasami, kiedy wokół jest cicho (a więc rzadko, bardzo rzadko…) znowu ją słyszę. Jak przez mgłę, z daleka, przytłumioną, na granicy percepcji.

…Ale jednak gdzieś tam jest. Nie umilkła, nie została stłumiona. Pewnie po prostu z wiekiem coraz gorzej słyszę.

Politycznie (…ale czy na pewno?)

Maciej Giertych – „nestor narodowej prawicy”, jak uroczo scharakteryzował go dziennikarz z portalu gazeta.pl – wystosował list otwarty do katolików świeckich, wzywający do… niegłosowania na PiS. Przeczytajcie.

Przyznam, że apel ten wywołał we mnie reakcję, którą chyba najlepiej można scharakteryzować jako dysonans poznawczy.

Bo z jednej strony muszę powiedzieć uczciwie, że profesor Giertych nie jest postacią z mojej bajki. Nie podobają mi się jego poglądy polityczne (bo też do endecji i neoendecji mi bardzo daleko). Nie podobała mi się jego wizja Kościoła. Nie byłem w stanie zapomnieć jego dość paskudnych zachowań z przeszłości – choćby tego, że w roku 1968 popierał udział Wojska Polskiego w tłumieniu Praskiej Wiosny, albo że po roku 1989 był przeciwny wycofaniu z Polski wojsk radzieckich (i, z tego co wiem, nigdy się z tych poglądów jednoznacznie nie wycofał).

A z drugiej strony czytam ten jego apel i… No kurczę, zgadzam się w zasadzie z każdym słowem. Z tym, że „Głosowanie na PiS to pewna droga do zniszczenia Kościoła Polskiego.” Że „W ciągu ostatnich czterech lat ścisłego związku Państwa z Kościołem nasz Kościół poniósł ogromne straty duchowe wynikające z faktu, że ta część społeczeństwa która nie popiera PiS (a jest to ponad połowa) masowo odchodzi od Kościoła.” Że „…sojusz Tronu z Ołtarzem zawsze osłabia duchowo Ołtarz.”

I tak dalej.

Dysonans poznawczy. Jak to możliwe, że człowiek, do którego poglądów mi tak daleko – i który w ogóle jest mi tak daleki – tak dokładnie trafia w sedno sprawy?

Nie on jeden zresztą. W to samo sedno trafiają dziś jak widać endecy (Giertych), katoliccy konserwatyści (Terlikowski – bardzo ostro w rozmowie ze Sroczyńskim) i socjaliści (choćby Sierakowski). Jak to możliwe, że ludzie o tak diametralnie różnych poglądach mówią tak bardzo jednym głosem w ocenie „dobrej zmiany”?

Wszyscy trafiają w sedno. Jak to wyjaśnić? Moim zdaniem – najbardziej chyba proroczo zrobił to Mistrz Młynarski w jednym z „podsumowań” na koniec któregoś programu Kabaretu Dudek:

Mili Państwo, dodam Wam na zakończenie, 
Że czy w upał, czy w czas mroźnej gołoledzi 
Coraz częściej słyszeć da się 
W telewizji, radio, prasie 
Ciepłe, szczere i otwarte wypowiedzi! 

A w tych wypowiedziach – wyznam Wam, Panowie – 
Nieodmiennie wciąż zadziwia mnie to jedno: 
To zadziwia mnie, Panowie, 
Że ktokolwiek się wypowie – 
Trafia swoją wypowiedzią w samo sedno! 

Już od dawna nie słyszałem wypowiedzi, 
Co by błędu zawierała choć zarodek. 
Czasem zda mi się na oko, 
Że ktoś myli się głęboko, 
A on – sunie bez wysiłku w sedna środek! 

Celnych owych wypowiedzi słucham przeto, 
Rozmyślając sobie czasem przy ich wtórze:
Czy ci ludzie w jednej chwili 
Tacy mądrzy się zrobili…
Czy to sedno się zrobiło takie duże…?

Naprawdę nic

I znowu to samo. Znowu rok szkolny, znowu te same problemy, te same narzekania, te same wątpliwości, niepewności i braki. I znowu kończy się lato. Bo niby jeszcze ciepło, jeszcze w parku w ciagu dnia dzieci taplają się w wodzie, jeszcze słońce i dwadzieścia parę stopni… Ale już koło ósmej zaczyna robić się ciemno, już noce chłodniejsze, już wiatr nie pachnie latem.

Niby tyle rzeczy nowych – jedna nowa szkoła, jedno nowe odkrycie, parę nowych wierszy i piosenek… Ale tak naprawdę wszystko jest tak samo. Brakuje poezji. Brakuje muzyki. Brakuje wędrowania. Nawet w moim narzekaniu nie ma nic nowego. Wszystko już było.

„Naprawdę nie dzieje się nic – i nie stanie się nic aż do końca”.