Nierzeczywistość

Czasami mam takie wrażenie, że to wszystko toczy się obok mnie. Dzieci, szkoły, zakupy, obiady, cała ta codzienna krzątanina. Liście na drzewach żółkną i czerwienieją, w nocy robi się zimno, dziś nawet był lekki przymrozek… Wieje jesienny wiatr, wczoraj na niebie wisiał księżyc w pełni, wielki, wyraźny w chłodnym powietrzu.

Ale to wszystko jest po trochu nierzeczywiste. Tak, jakby działo się gdzieś indziej, jakbym to oglądał na ekranie. Jakbym stał obok i patrzył. A moje myśli, uczucia, skojarzenia biegają zupełnie gdzie indziej. Jakimiś dziwnymi, krętymi ścieżkami przez wzgórza i wrzosowiska, pod innym księżycem, pod innymi gwiazdami. W miejscach, których już nie ma.

Jesień

 

Nie cierpię jesieni, już kiedyś o tym pisałem. Za zimą też nie przepadam, ale kiedy przyjdzie prawdziwa zima, to przynajmniej wiadomo, o co chodzi. A jesień – to takie trochę nie wiadomo co. Ni pies, ni wydra. Raz taki dzień jak dziś, z pięknym słońcem, złotymi i czerwonymi liśćmi i całą tą jesienną kolorowanką dla przedszkolaków, która choć trochę wynagradza fakt bezsensownej operacji zmiany czasu, przez którą niedługo już koło trzeciej będzie się robić ciemno…

A potem znowu plucha, mżawka, mokro, paskudnie. Jakby mało było innych problemów (…i innych powodów do smęcenia…).

A za ścianą trzy Potwory bawią się ze sobą zgodnie. Słyszę śmiechy, dowcipy i wygłupy. Może chorzy są?…

Nobel, Nobel!

A zatem literackiego Nobla dostała w tym roku Swietłana Aleksijewicz.

Mieszane uczucia (i nie, zapewniam, wcale nie dlatego, że w 2011 r. jej książka zgarnęła Nagrodę Kapuścińskiego, a nie „Lekcje Chińskiego” Pomfreta…).

Z jednej strony – jej książki to kapitalne reportaże (choć nie wszystkie – bp np. „Ostatni świadkowie” są moim zdaniem średni; ale „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety” to niesamowita książka).

Z drugiej – mam wrażenie, że coraz częściej literacki Nobel jest raczej nagrodą za kierunek, za „istotność” poruszanych tematów, niż za literaturę. Bo na poziomie czysto literackim to, co pisze Aleksijewicz, moim zdaniem nie jest wybitne. Żeby nie było nieporozumień: nie twierdzę, że to jest literacko złe, nie twierdzę nawet, że jest przeciętne. Ale wybitne – nie.

Tak, wiem, zgodnie z życzeniem Alferda Nobla nagroda miała trafić „…w ręce osoby, która stworzy najbardziej wyróżniające się dzieło w kierunku idealistycznym.” Niemniej to, co pisze Aleksijewa, na poziomie czysto literackim trudno porównywać (że wymienię tylko kilku noblistów z ostatnich lat…) z Haroldem Pinterem, Orhanem Pamukiem, Doris Lessing czy Mario Vargasem Llosą. Nawet Modiano czy Le Clézio – choć prywatnie (proszę nie strzelać…) uważam, że są nudziarzami, są też niewątpliwie wielkimi pisarzami.

A Aleksijewicz jest świetną reporterką (dwie nagrody Kapuścińskiego absolutnie zasłużone!), ale pisarką jest w najlepszym wypadku „powyżej średniej”.

Tak, tak, to tylko moje prywatne zdanie…