Ano tak, jednak urlop. Tak się Puchatkowi udało sprytnie załatwić, że po te „superpilne” roboty jedzie do Miasta Stołecznego dopiero we czwartek. A zatem do tego czasu – wolność i swoboda! 🙂
Czasami trzeba odpocząć. Czasami człowiek musi („…inaczej się udusi”). Siedzi zatem Puchatek i się byczy. Totalnie. Jeszcze dwa dni…
***
Jedyną irytując cechą pracy w domu jest nieprzyjemny efekt „przesunięcia płatniczego”, cechującego większość relacji pracodawców do wykonawców „umów o dzieło”. Niby człowiek pieniędze zarobił – a jeszcze ich nie ma.
Stan konta Puchatków: minus 2000. Jakby do tego doliczyć wiszący na lodówce rachunek za gaz (jeszcze kilka dni jest na zapłacenie…) – to już się robi minus 3000.
Tymczasem gdyby policzyć wszystkie rachunki, które Puchatek już był podpisał i czeka na „wpłynięcie”, to wyszłoby niemal 7000 złotych. Polskich, nowych. Czyli – po podsumowaniu – prawie 4000 na plusie.
Że Małe Wydawnictwo Puchatkowego Kolegi (MWPK) miewa zastoje finansowe – Puchatek rozumie. Mała, rodzinna firemka, nieustannie tocząca boje z księgarniami i hurtowniami, może chwilowo nie miec kasy i powiedzieć „zapłacimy ci za miesiąc” – zwłaszcza, że sprawa postawiona jest uczciwie już przy podpisywaniu umowy. Puchatek ma wybór – może powiedzieć „…nie, sorry, rezygnuję” albo „…OK, z głodu nie umieram, mogę miesiąc poczekać”.
Gorzej, kiedy z płatnościami zalega Duże Amerykańskie Wydawnictwo (DAW). To znaczy – właściwie nie tyle zalega, co ma co najmniej dwutygodniowy okres „obiegu Papierków”.
Puchatek kończy robotę i podpisuje rachunek. Rachunek idzie do księgowości. Księgowość go księguje (czy jakieś inne czary z nim robi…), po czym… wysyła go POCZTĄ KURIERSKĄ na Drugi Koniec Europy, bo tak się składa, że tam akurat jest europejska centrala DAW. A niestety KAŻDY rachunek musi przejść przez Główną Księgowość.
Na Drugim Końcu Europy rachunek jest ponownie księgowany (…?) i dopiero wtedy jakaś Ważna Pani Główna Księgowa przybija pieczątkę z zezwoleniem na wypłatę. Pocieszające jest tylko to, że owo zezwolenie na wypłatę idzie z powrotem do Polski już na szczęście pocztą elektroniczną, a nie w kopercie…
Kurier na Drugi Koniec Europy wysyłany jest oczywiście nie z każdym rachunkiem, ale średnio raz na dwa tygodnie. A zatem jeśli się źle trafi (czyli na przykład złoży podpisany rachunek dzień po wyjeździe kuriera…), to nieszczęsny rachunek czeka dwa tygodnie na kolejną wysyłkę. Jeśli do tego doliczyć czas na USP (Uleżenie Się Papierków), bywa, że od podpisania rachunku do momentu znalezienia się pieniędzy na koncie mija niemal miesiąc. A jak po drodze jeszcze wypadną jakieś święta czy długi weekend, to słowo „niemal” wypada.
No i co na to można poradzić? Nic. Zwłaszcza, że DWA płaci naprawdę bardzo dobrze – a w każdym razie lepiej, niż ktokolwiek inny…
Ech.
***
W niedzielę Puchatki odwiedziły Puchatkową Znajomą (tę od kartki z Awinionu). Bardzo to było sympatyczne spotkanie po latach (kilku). Trochę się powspominało Dawne, Dobre (zwykle) Czasy, trochę się pośpiewało Starych Przebojów 🙂
No i dzieci Puchatków (lat 3 i 5 jak wiadomo) poznały sie z dziećmi Znajomych (dla odmiany 5 i 10). I było wesoło 🙂
Najgorsze, że słynna widokówka… nadal leży na puchatkowym biureczku. Bo Puchatek w napadzie sklerozy oczywiście zapomniał jej ze sobą zabrać. No i bardzo dobrze – będzie (miejmy nadzieję) pretekst do Rewizyty 🙂