Się dzieje

Święta minęły w tym roku tak szybko, że nawet nie zdążyłem zauważyć kiedy. To samo zresztą mogę chyba powiedzieć (…napisać…) o całym ubiegłym roku. Podobno kiedy człowiek jest dzieckiem, to dni wydają mu się krótkie, a lata długie – a na starość jest odwrotnie… Cóż najwyraźniej jestem w pół drogi, bo mam wrażenie, że i dni, i lata pędzą w zastraszającym tempie. Na nic nie starcza czasu – ani w długiej perspektywie, ani na co dzień. Jest tyle rzeczy, które chciałbym zrobić, tyle książek, które czekają w kolejce do przeczytania, tylko różnych pomysłów, tyle wierszy do napisania… A tu proszę, właśnie kolejny rok się skończył.

***

W styczniu jadę do Anglii. Nie, spokojnie – nie będzie to wielka wyprawa. Trzy dni. Choć – mówiąc uczciwie – pierwszy z tych dni to będzie podróż „tam”, a trzeci – podróż „z powrotem”. Czyli na miejscu będę jeden cały dzień. Jak za studenckich czasów…

Jakaż to okazja? Cóż, to wymaga krótkiego wprowadzenia.

College, na którym studiuje Piłka, nadaje najlepszym studentom honorowy tytuł „Scholar of Trinity College”. To taka college’owa „arystokracja” – górne (plus minus) dwadzieścia procent najlepszych. Nie wiążą się z tym żadne specjalne przywileje (nie licząc niewielkiego, dodatkowego kieszonkowego); do niedawna przynależność do „Scholars” dawała między innymi pierwszeństwo w wyborze pokoju w akademiku na kolejny rok (jakież to angielskie, nieprawdaż?), ale ta zasada właśnie została zniesiona. Oczywiście tytuł ma na uczelni wysoki prestiż, trafia na dyplom ukończenia studiów, jest podobno istotnym dodatkiem do wszelkich CV i tak dalej.

Tytuł ma dwa stopnie. Najlepsi studenci po pierwszym roku dostają tytuł „Junior Scholar of Trinity College”. A jeśli uda im się utrzymać równie wysokie wyniki także w kolejnym roku – to po drugim roku są „awansowani” na „Senior Scholars of Trinity College”.

Rzadko i tylko w wyjątkowych przypadkach zdarza się, że już po pierwszym roku student otrzymuje tytuł „Senior Scholar…”. Ale ponieważ Piłka po pierwszym roku miała na swoim kierunku najlepszy wynik na uczelni (nie „na roku”, ale w całym college’u…) – to, jak się już pewnie domyślacie, oczywiście uznano ją za taki właśnie wyjątkowy przypadek. I jako bodaj jedyna osoba w tym roku zostanie „Senior Scholar…” już teraz.

A że przyjęcie w szeregi „Scholars…” to nie lada uroczystość – zwłaszcza w takiej sytuacji – student ma prawo zaprosić na nią dwie osoby (nie więcej, bo gala odbywa się w kaplicy Trinity College, gdzie jest stosunkowo niewiele miejsca). No więc jadę. I zastanawiam się tylko, czy będę tak spuchnięty z dumy, że powinienem wykupić dwa miejsca w samolocie… A tak na serio – jestem przerażony (w sensie jednakowoż pozytywnym) na myśl, co ta dziewczyna jeszcze w życiu osiągnie.

Gratulacje przyjmuję w dni robocze od dziewiątej do siedemnastej. Na piśmie.

Chyba kupię sobie taką koszulkę: