Zawsze wielką frajdę sprawia mi rozmowa z ludźmi, którzy – choć czasami bardzo różni jeśli chodzi o gusty, poglądy, charakter – nadają na podobnych falach jeśli chodzi o język, semantykę i takie tam.
***
„Dziękuję za pomoc…” – pisze MG w mailu.
„Nie dziękuj” – odpisuję, i oczywiście natychmiast włącza mi się „ciąg dalszy”. Więc piszę dalej:
„Nie dziękuj, wyznam ci szczerze: pierwszy bym pałkę strzaskał na twej głowie, gdyby nie dziatek pacierze!”.
„Tata nie wraca ranki i wieczory…” – odpisuje radośnie MG, co ma sens podwójny, bo całe podziękowania dotyczą sprawy, która zajęła nam sobotnie popołudnie, spędzone na próbie z dzieciakami w parafii zamiast w domu.
***
Pomagamy znajomym K w przeprowadzce. Razem z kolegą wnosimy na piętro ich nowego domu nową pralkę. Pralka jest niemieckiej firmy Miele. Kawałek mózgu odpowiedzialny za semantykę włącza się natychmiast, jak za przyciśnięciem guzika.
– Słuchaj, A. – zwracam się do właścicielki pralki. – Jak myślisz, czy jeśli pralka Miele…
– Oczywiście, to młynek pierze – odpowiada A. automatycznie, bez sekundy zastanowienia.
Małe a cieszy…