Mruczanka Ze Skojarzeniem

Środek nocy. Pietruszka dwano już śpi w łóżku Puchatków (ostatnio tak ma, że około północy przydreptuje i śpi „na trzeciego”).

W drzwiach sypialni staje Piłeczka (która z kolei zwykle spokojnie przesypia noc we własnych pieleszach). Puchatek się budzi (jak zwykle pierwszy) i czujnie otwiera oczy. – Co się stało, Piłeczko? – pyta.

– Chcę do maaaaamy!… – Odpowiada Piłeczka płaczliwie. Puchatek wzdycha ciężko. Wie, że jeśli Piłeczka położy się „na czwartego”, to dla niego zabraknie już miejsca… Taki los ojca… A próby negocjacji z Piłeczką w środku nocy są z góry skazane na niepowodzenie…

– Chcę do mamy! – powtarza Piłeczka.

– Do mamy i do mamy – nerzeka Puchatek. – A tata to pies?

Piłeczka pakuje się do łóżka Puchatków, naciąga na siebie kołdrę… Po czym nagle wysuwa spod niej głowę i pyta czujnie:

– A jakiego koloru?

– Co „jekiego koloru”? – pyta Puchatek wiedząc, że jego córka potrafi gadać prawie przez sen.

– No, ten pies! – pyta zniecierpliwione dziecko.

🙂

W tym sęk! 😉

Mruczanka Przedszkolno-Kasztanowa

A Potwory dziś w przedszkolu (o przedszkolu napiszę kiedy indziej) robiły ludziki z kasztanów.

No, może niezupełnie „ludziki”. Po powrocie z dumą wręczyły mi w prezencie:

A teraz konkurs mruczankowy dla Szanownych Czytelników. Pytanie brzmi:

Co to są? 🙂

Odpowiedzi proszę podawać od lewej. Dla ułatwienia dodam, że to nie jest to, na co wygląda 😉

Mruczanka Bardzo Grzeczna

Pietruszka z mamą u Jednej Cioci. Na stole leżą pierniczki. Pietruszka lubi pierniczki. Pyta zatem grzecznie i uprzejmie:

– Mamo, mogę pielnicka?
– Możesz, oczywiście.

– Mamo, mogę… (sytuacja powtarza się pięciokrotnie).

Za szóstym razem Pietruszka mówi zdecydowanym, pewnym głosem:
– A telaz wezmę sobie pielnicka bez pytania. Mamo, mogę wziąć bez pytania?..

Kurtyna.

Mruczanka Z Koszyczkiem

Piłeczka: – Mamusiu, ja ciem ten kosiciek.

M.: – Który koszyczek, córeczko?

Piłeczka (radośnie): Ten, z któlym iszłam* do kościółka na Bozie Nalodzenie i niosłam w nim jajecka i ciembaskę!

Kurtyna opada ze śmiechu.

___

*”Iszłam” – Czas przeszły, liczba pojedyncza, rodzaj żeński, pierwsza osoba od czasownika „iść”.

Mruczanka Po Trzęsieniu Ziemi

Trzęsienie ziemi trwało dwa tygodnie, jakem pisał. Skończyło się w sobotę po południu, ale dopiero dziś zdołał sie Puchatek zebrać na tyle, żeby coś napisać.

Potwory zniosły Trzęsienie nadspodziewanie dobrze. „Gdzie jest mama?” – padało sakaramentalne pytanie późnym popołudniem. „Pojechała na kurs” – odpowiadał Puchatek równie sakramanetalnie. „Ooooo, to zaraz pójdziemy na spacer?” – cieszyły się potwory.

I szliśmy.

Dobrze, że październik w tym roku piękny… I – podobno – najcieplejszy od 227 lat. No, coś w tym być musi – dziś jest 25 października, a Puchatki jeszcze nie odpaliły ogrzewania!

***

Nie uwierzycie, co Puchatek aktualnie czyta…

Zajrzał był Puchatek do księgarni i zobaczył na półce książkę, która natychmiast obudziła w Puchatku Wspomnienia. A że kreskówka, którą nakręcono na podstawie książki, bardzo się Potworom podoba, więc sobie Puchatek pomyślał, że książkę nabędzie drogą kupna i Potworom poczyta.

Po przytaszczeniu rzeczonego dzieła do domu i przejrzeniu (pobieżnym) jego zawartości okazało się jednak, że dla potworów książka jest jednak nieco zbyt dorosła. No i nawet nie ma kolorowych obrazków…

Więc poczeka. A tymczasem Puchatek czyta ją sam – nieco się z siebie podśmiewając, ale też wzruszając głęboko przy każdym kolejnym fragmencie. I odkrywa, jakie MĄDRE książki czytał, kiedy był dzieckiem.

Tove Jansson, „Opowiadania z Doliny Muminków”.

🙂

***

Z cyklu „Made by Pietruszka”

– Mamo, co to jest?
– To jest dziadek do orzechów.

Chwila niedowierzania. Zmarszczone czoło. Intensywny proces myślowy.

– Nieeee, pseciez dziadek jest ludź…

Mruczanka z Anginą i Potworami

Puchatek w dniu wczorajszym (!) odebrał był w Urzędzie dokument uprawniający do poruszania się po drogach publicznych. A że limuzyna pod domem stoi (…), to od wczoraj Puchatek może jeździć.

Niestety, pierwszy poważniejszy wyjazd odbył się już dzisiaj rano – z Potworem Starszym, czyli Pietruszka do Pani Doktor. Bo Pietruszka od wczoraj chory – gorączka i w ogóle, a w nocy sie budził i płakał, że go boli gardło…

Pani Doktor obmacała Pietruszce gardło z zewnątrz, zajrzała do środka, westchnęła cieżko i wydała wyrok:

– Angina. I zapalenie migdałków.

No i niestety – bez antybiotyku ani rusz.

Puchatek jak był mały, to NIGDY na anginę nie chorował, choć generalnie gardło ma słabe. Za to M. podobno – owszem, dwa razy do roku…

Siedzi teraz Pietruszka biedny taki, gorączka go męczy, oczka ma szkliste, jeść nie chce („…ja bym też nie chciała, jakbym miała tak zawalone gardło” – uspokoiła Pani Doktor…). Żal mi go jak nie wiem co. 😦

***

Dla poprawy nastroju – ostatnie teksty made by Potwory:

Córka znajomych (sześciolatka) oznajmiła, że jak dorośnie, zostanie fryzjerką.
– A ty kim będziesz? – zwróciła się M. do Piłeczki (lat dwa i ponad pół).
– Ja bendem aniołkiem – oznajmiła radośnie Piłeczka (strój aniołka, bal przebierańców i te klimaty).
– A ty, Pietruszko? – zapytał Puchatek nieopatrznie.
– Ja będę… cienzalówkom – odparł Pietruszka rozmarzonym głosem…

To tyle, jeśłi chodzi o plany kariery…

Pietruszka patrzy na swoje zdjęcie, zrobione w szpitalu, kilka godzin po urodzeniu. Dostrzega, że na zdjęciu ma na łapce białą, szpitalną „bransoletkę” z danymi.
– Co to jest? – pyta.
– To jest taka bransoletka, którą się zakłada urodzonym w szpitalu dzieciom, żeby się nie pomyliły.
– Mamo, mamo, a jak siem ulodziłem, to miałem na lęce taką blansoletke! – woła Pietruszka do mamy.
– Pietruszko, mama o tym przecież wie! – uśmiecha sie Puchatek.
Pietruszka, zdziwonym głosem:
– A to ona tez tam była?

Mruczanka Z Doprawdy Niespodziewaną Pointą

Na wakacjach dzieci Puchatka poznały nową koleżankę. Koleżanka miała na imię Sonia (co już samo w sobie było mocno kłopotliwe, bo Pietruszka oczywiście nie omieszkał był oznajmić radośnie: „Sonia? To jak piesek!”; na szczęście rodzice rzeczonej koleżanki nie usłyszeli…).

Sonia miała trzy i pół roku, czyli wiekowo plasowała się dokładnie w pół drogi między Potworami. Ale pozory mylą – we wspólnych zabawach to ona (najczęściej) wiodła prym – bo od Piłeczki była starsza, a od Pietruszki-filozofa miała większą siłę przebicia.

Są dzieci, które – nie umiejąc jeszcze mówić „R” zastępują je głoską „L” („plosiak” zamiast „prosiak”). Są też takie, które dosyć długo pozostają na wczesnodziecięcym etapie, na którym „L” także jest za trudne, więc pozostaje „J” („pjosiak”). Sonia należała do tych ostatnich.

Pewnego dnia Potwory z Sonią bawiły się w festiwal (pomysł Soni, rzecz prosta). Zabawa polegała na tym, że jedno z trójki (najczęściej Sonia, rzecz prosta) stało na krześle i śpiewało, a pozostali grali rolę publiczności (czyli siedzieli na podłodze, słuchali i klaskali na koniec).

Któraś piosenka Soni wymagała jednakowoż zaangażowania większej ilości statystów i wykonawców. Toteż Sonia, lat – przypomnę – trzy i pół, zwróciła się do siedzącego obok i czytającego gazetę Puchatka, mówiąc (cytuję fonetycznie, tak, jakem usłyszał):

„To ja będę śpiewała, oni będą słuchali, a ty będziesz chujem”.

***

Muszę powiedzieć, że dopiero po kilku sekundach doszło do mnie, co trzyipółletnia Sonie miała na myśli…

…no bo na ucho trudno odróżnić „u” od „ó”… Nieprawdaż?

Mruczanka Wyszczekana

M. szuka kluczy. Szuka ich intensywnie i nerwowo, bo to jedyny komplet, przy którym wisi także kluczyk do zapięcia od roweru, a M. się spieszy, a nie może pojechać na rowerze bez tego klucza, bo jak roweru nie przypnie, to wiadomo, a jak przypnie nie mając klucza – to nie odepnie.

Szuka zatem M., pomaga jej Puchatek, atmosfera jest nieco nerwowa, czas ucieka. Gdzie te klucze???

Piłeczka przygląda się zamieszaniu z coraz bardziej zamyśloną miną. Widać, jak się kółeczka zębate kręcą intensywnie w małej główce. W końcu staje na środku pokoju, bierze się pod boki i wygłasza z miną marsową, tonem z lekka dydaktycznym:

– Mamo! Cieba pilnować swoich zieci! Nie moźna gubić ich!

***

Gdzieś zginęła niewielka ikona (reprodukcja), która jeszcze niedawno stała na kredensie. Spadła? Dzeci wzięły? Nie wiadomo. Po dwóch dniach M. znajduje rzeczoną ikonę głęboko zakopaną w szafce z zabawkami Potworów. Zdziwona, mówi do Piłeczki, używając (lekko ryzykownego) skrótu myślowego:

– Piłeczko, co Pan Jezus robi w waszej szafce?

Piłeczka, z miną wyrażającą bezbrzeżne zdumienie, że można nie rozumieć tak prostych rzeczy:

-Spsiąta, ocywiście!

Kurtyna.