Puchatek w dniu wczorajszym (!) odebrał był w Urzędzie dokument uprawniający do poruszania się po drogach publicznych. A że limuzyna pod domem stoi (…), to od wczoraj Puchatek może jeździć.
Niestety, pierwszy poważniejszy wyjazd odbył się już dzisiaj rano – z Potworem Starszym, czyli Pietruszka do Pani Doktor. Bo Pietruszka od wczoraj chory – gorączka i w ogóle, a w nocy sie budził i płakał, że go boli gardło…
Pani Doktor obmacała Pietruszce gardło z zewnątrz, zajrzała do środka, westchnęła cieżko i wydała wyrok:
– Angina. I zapalenie migdałków.
No i niestety – bez antybiotyku ani rusz.
Puchatek jak był mały, to NIGDY na anginę nie chorował, choć generalnie gardło ma słabe. Za to M. podobno – owszem, dwa razy do roku…
Siedzi teraz Pietruszka biedny taki, gorączka go męczy, oczka ma szkliste, jeść nie chce („…ja bym też nie chciała, jakbym miała tak zawalone gardło” – uspokoiła Pani Doktor…). Żal mi go jak nie wiem co. 😦
***
Dla poprawy nastroju – ostatnie teksty made by Potwory:
Córka znajomych (sześciolatka) oznajmiła, że jak dorośnie, zostanie fryzjerką.
– A ty kim będziesz? – zwróciła się M. do Piłeczki (lat dwa i ponad pół).
– Ja bendem aniołkiem – oznajmiła radośnie Piłeczka (strój aniołka, bal przebierańców i te klimaty).
– A ty, Pietruszko? – zapytał Puchatek nieopatrznie.
– Ja będę… cienzalówkom – odparł Pietruszka rozmarzonym głosem…
To tyle, jeśłi chodzi o plany kariery…
Pietruszka patrzy na swoje zdjęcie, zrobione w szpitalu, kilka godzin po urodzeniu. Dostrzega, że na zdjęciu ma na łapce białą, szpitalną „bransoletkę” z danymi.
– Co to jest? – pyta.
– To jest taka bransoletka, którą się zakłada urodzonym w szpitalu dzieciom, żeby się nie pomyliły.
– Mamo, mamo, a jak siem ulodziłem, to miałem na lęce taką blansoletke! – woła Pietruszka do mamy.
– Pietruszko, mama o tym przecież wie! – uśmiecha sie Puchatek.
Pietruszka, zdziwonym głosem:
– A to ona tez tam była?