Kolejna tomografia (w ostatni piątek). Kolejna porażka (dziś odebraliśmy wyniki). Ta chemia też nie działa. To znaczy: coś tam działa, węzły się pozmniejszały, ale same zmiany – nie. A niektóre nawet porosły. Może kolejne dziesięć kursów by pomogło – ale na tyle nie mamy czasu. Za duże ryzyko.
W czwartek zaczynamy kolejną chemię. Tę samą, która tak świetne pomogła przy wznowie, rok temu.
Teraz pewnie też pomoże… Ale na jak długo? No i – niestety – ta chemia jest bardziej szkodliwa dla krwi, dla szpiku.
Jestem zmęczony jak cholera. Jesteśmy zmęczeni. Dziś tyle. Nie mam siły więcej pisać – tyle musiałem, bo paru osobom jestem winien te informacje, a jeszcze bardziej nie mam siły pisać czy dzwonić do każdego oddzielnie. Wybaczcie.