Znajomi Puchatków przez długie lata jeździli starym nissanem micrą. To znaczy – z początku nie był stary, ale po dziesięciu czy dwunastu latach (szczegółów nie pomnę) każdy samochód jest stary. No i mały był: na zakupy wygodny, ale pojechać micrą na wakację w cztery osoby (dwójka dzieci) – to już było wyzwanie.
Trzy miesiące temu znajomym zdarzyła się wyjątkowa okazja: ktoś z rodziny tanio sprzedawał stosunkowo mało używane wielkie volvo combi. Duże, wygodne, z ogromnym bagażnikiem. Czteroletnie, czyli „jak nowe”. Mieli oszczędności, to kupili.
Micry nie sprzedali – przydawała się, jak były potrzebne dwa auta. I tylko żartowali, że teraz rzucają monetą, kto ma dziś jechać orłem, a kto reszt(k)ą.
Kilka dni temu znajoma jechała z Warszawy do G. po załatwianiu jakichś spraw. Na tylnym siedzeniu, w foteliku, siedział jej pięcioletni synek (starsza córka była w szkole).
Nie wiadomo, co się dokładnie stało – czy ktoś jej wyskoczył na drogę, czy czegoś się przestraszyła – nie pamięta. Dość, że z szybkością około 60 kilometrów na godzinę walnęła centralnie w słup czy inną latarnię.
Piękne volvo – do kasacji. Nie było czego naprawiać. Natomiast znajoma i jej synek wyszli z tego w zasadzie bez szwanku. Jakieś drobne potłuczenia, jakieś siniaki i otarcia od pasów bezpieczeństwa, kilka drobnych skaleczeń. Nawet ich w szpitalu nie zatrzymali.
Następnego dnia znajoma – już z grubsza spokojna – składała zeznania na policji. No i – między innymi – mówiła policjantowi z drogówki, że jest wściekła, że zdecydowała się jechać volvem. – Psia krew, mogłam wziąć stary samochód, przynajmniej nie byłoby szkoda! – narzekała.
– Jaki pani ma ten drugi samochód? Dziesięcioletnią micrę? – Policjant popatrzył na nią spod uniesionych brwi. – Nie wiem, czy pani sobie z tego zdaje sprawę, ale gdyby pani wczoraj jechała micrą, to prawdopodobnie oboje byście już nie żyli. A pani to na sto procent.
Strefy zgniotu, poduszki powietrzne, silnik automatycznie wbijający się pod samochód, a nie w nogi kierowcy – i parę innych bajerów. No cóż, nowoczesna technika to jednak nie jest taka głupia sprawa…
(UWAGA: wpis nie był sponsorowany przez Ford Motor Company, producenta marki Volvo) 😉