Dawno, dawno temu – dokładnie w roku Pańskim 1987 – jako siedemnastolatek byłem na miesięcznym obozie językowym. Końcówka PRL, już w zasadzie „odwilżowo” było…
Obóz prowadzili Amerykanie – jakaś grupa nauczycieli ze stanu Wisconsin zaangażowana w tego typu projekty. Co najważniejsze – przyjechali ze swoimi dziećmi, czyli amerykańskimi nastolatkami, dzieciakami w naszym wieku. Fantastyczne zderzenie kulturowe, naprawdę ciekawe (dla obu stron) doświadczenie.
Poza Amerykanami było tam kilkoro polskich „wychowawców” (czytaj: pilnowaczy), ale za bardzo się nie mieszali. Muszę powiedzieć, że Jankesi też się sporo nauczyli – przeszli Krótki Kurs Historii Bloku Komunistycznego z bardzo konkretnej (i zdecydowanie nieprawomyślnej w PRL) perspektywy 🙂
Piszę to ze względu na datę – bo przypomina mi się taki szczegół, który naprawdę pokazał mi różnicę w podejściu do świata – także do tak ważnych spraw jak patriotyzm i stosunek do włąsnej ojczyzny – między demoludami a wolnym światem…
Ponieważ obóz odbywał się w lipcu, tak się złożyło, że w czasie jego trwania przeżywaliśmy święta narodowe obu krajów: amerykańskie (czwartego lipca właśnie) i polskie (wówczas – dwudziestego drugiego lipca).
Na początku obozu Amerykanie sporządzili duży, ścienny „kalendarz” na całe 30 dni, z dużym „kratkami” – i zachęcali, aby wpisywać swpoje urodziny i inne ważne daty. Znalazły się tam także wpisy dotyczące obu świąt narodowych.
W kratce „July 22nd” polscy „wychowawcy” wpisali (cytuję): „Dwudziesty drugi lipca: Narodowe Święto Odrodzenia Polski, święto narodowe Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej.”
W kratce „July 4 th” Jankesi wpisali dużymi, kolorowymi literami: „HAPPY BIRTHDAY AMERICA!”
🙂
***
A swoją drogą – jeszcze jeden obrazek. Kiedy Puchatek miał się urodzić, lekarze powiedzieli Puchatkowej Mamie, że przewidywana data porodu to 22. lipca. Na co Puchatkowa Mama powiedziała zdecydowanie i z przekonaniem:
– O, nie! Moje dziecko mi takiego świństwa nie zrobi! 🙂
No i nie zrobiło. Poczekało do 25. lipca 🙂