Zimy w tym roku w zasadzie nie było. A teraz – dla odmiany, rzecz prosta – wiosna idzie, idzie i przyjść nie może. Miało być ciepło, miał być rower, a tu Kocia Twarz – za oknem plucha, na ulicy błoto, malamuty ciągną do domu, zamiast szaleć w ogródku…
***
„Zatory finansowe” (już kiedyś o nich Puchatek pisał) to zjawisko nieziemsko irytujące. Gdyby Puchatkowi spłynęły wszystkie pieniądze, które już zarobił (i podpisał, i podstemplował…) to by miał na koncie lekko licząc jakieś dwanaście tysięcy. A ma… debet. Nieduży, ale ma. I rachunki do zapłacenia w sumie na półtora tysiąca. Kocia Twarz.
No i powiedzcie, jak to jest: Duże Amerykańskie Wydawnictwo, która całą europejską księgowość ma w Holandii (co zmusza je do wysyłania każdego rachunku do akceptacji tamże) płaci zawsze w ciągu dwóch tygodni. No dobra, jak się akurat trafią święta albo długi weekend, to zdarza się (raz na ruski rok), że pieniądze wpływają po trzech tygodniach od podpisania faktury.
A Bardzo Duże I Niezmiernie Nobliwe Polskie Wydawnictwo, która całą siedzibę (księgowość także) ma w Warszawie (i to w centrum), już w umowie zapisuje, że płatność nastąpi w ciągu 40 (słownie: czterdziestu) dni od wystawienia faktury.
No i niech mi ktoś, do licha, wytłumaczy dlaczego? Dlaczego podpisanie papierka i przelew zajmuje czterdzieści dni?
***
No i w ogóle. Kocia Twarz.