Oj, spleen jesienny. Paskudnie. Nic się nie chce. Wszystko z rąk leci. Nic się nie udaje. Błeee.
Podobno mój Świetej Pamięci dziadek, jak go takie nastroje nachodziły, to sięgał na półkę po jedną, konkretną książkę, która mu zawsze humor poprawiała. Zawsze – choćby ją czytał po raz setny.
Może i ja po nią sięgnę? Może geny zadziałają i mnie też pomoże?
Stoi na półce. Czeka. Uśmiecha się.
Charles Dickens, „Klub Pickwicka”.
Spróbujemy?