Kooooooooniec sprzątania!
Konkretnie – koniec tej upiornej książki o sprzątaniu, którą Puchatek tłumaczył od jakiegoś pół roku (z przerwami na inne atrakcje, bo pośpiechu nie było).
Ile można. „Jak sobie dzicy Amerykanie wyobrażają utrzymywanie domu w czystości”. Znakomity poradnik, skądinąd, ale jakby wszystkie w nim zawarte porady stosować, to na sprzątanie tego domu poświęcałoby się tyle energii, że juz nie byłoby czasu w nim mieszkać 🙂
Dość.
Teraz będzie Puchatek tłumaczył o rowerach. Górskich. Może być ciekawie.
A w dodatku zadzowniła pani Basia z wydawnictwa R-D i powiedziała, że ma dla Puchatka kolejną pracę. Niestety, tylko pół książki (czyli na pół z drugim tłumaczem), bo czasu mało, ale to i tak znakomita wiadomość.
Jakby policzyć to, co Puchatek na dniach dostanie za to arcydzieło o sprzątaniu, potem za rowery i w końcu za tę nową rzecz (jeszcze Puchatek nie wie, o czem…) to wychodzi, że najmarniej do końca roku kalendarzowego jest za co żyć, i to nawet uwzględniając zimowe rachunki, średnio dwa razy większe niż w lecie (…ogrzewanie! Gaz podrożał, podrożały opłaty przesyłowe, Chatka nienajlepiej ocieplona, instalacja nie pierwszej młodości – to i rachunki zimą takie bardziej… hmmm… rozgrzewające, bo jak człowiek wyjmuje ze skrzynki kopertę z nadrukiem gazowni, to jeszcze zanim otworzy, to już mu się robi gorąco 😉
A jak w miarę oszczędnie się pożyje – to ho ho, może nawet do końca lutego wystarczy. A przecież nikt nie powiedział, że jeszcze po skończeniu tego maratonu nie będzie kolejnego zlecenia od Drugiego Wydawnictwa, tego od Polańskiego i Realizmu… „A jednak się kręci”, cytując klasyków.
Dowcip tylko polega na tym, że znowu są dwie książki (no dobrze, niech będzie, że półtorej…) do zrobienia w dwa i pół miesiąca. Będzie wesoło 🙂