No, horror po prostu. Włos się zjeżył (dobrze, że akurat krótko przycięty, to nie było widać).
Godzina nieprzyzwoita – koło północy. Puchatek kończy właśnie jakiś dłuższy odcinek tłumaczenia. M. śpi. Potwory śpią od dawna.
Puchatek zamyka komputer, wyłącza psa (czy jakoś tak) i lekko nieprzytomny idzie na górę. W sypialni półmrok. M. jak to M. – leży zakutana w kołdrę. Puchatek sięga po swoją piżamkę, chcąc udać się do łazienki w celu dokonania wieczornych ablucji wszelkich. I nagle wyżej wymieniony włos sie Puchatkowi jeży, choć krótki.
Na piersi śpiącej M. coś zaczyna się ruszać. Wybrzuszenie rośnie, wierci się i wyraźnie dąży do uwolnienia się spod zwałów zawiniętej kołdry. Puchatkowi jak żywa staje w oczach scena z „Obcego…”.
COŚ WYŁAZI Z MOJEJ ŻONY!!!! Ratunkuuuuu!!!
Puchatek stoi jak sparaliżowany. Kołdra wreszcie „pęka” w jedną stronę (słowo daję, Ridley Scott by się tej sceny nie powstydził) i z piersi mojej żony wygląda zębata paszcza…
…Piłeczki, rzecz prosta. Która się była parę minut wcześniej przyssała, a teraz – poruszona jakimś ruchem w pokoju – musiała oczywiście sprawdzić, co się dzieje.
No i co, potwór? Czy nie potwór? Tak ojca nastraszyć…
Przerażony Puchatek