Czekam. Pan B.C. jest coraz bliżej finalizacji Projektu. W ciągu najbliższych dni będzie wiadomo – wóz czy przewóz. A jeśli „wóz” 🙂 – to już tylko kwestia czasu, kiedy mogę przynieść wymówienie i adieu!
Zacząłem także wstępne podchody pod RD. Jeśli zgodzą się na moją propozycję (schodzę z ceny za stronę tłumaczenia w zamian za gwarancję konkretnej ilości tłumaczenia rocznie…) – to w połaczeniu z Projektem będzie to wystarczające, żeby przerzucić się na pracę wyłącznie domową. Wtedy:
– jestem na etacie u pana C. (niewielkim, bo niewielkim) – i robię rzeczy, które mnie interesują etc., a przy tym jestem (z rodziną) ubezpieczony, wszystkie ZUSy i takie tam…
– dorabiam tłumaczeniami, czyli jest z czego żyć.
Jedynym problemem pozostaje fakt, że z etatu w Projekcie odkłada mi się bardzo niska składka emerytalna. Wprawdzie do emerytury jeszcze trochę czasu 😉 – ale warto i o tym pomyśleć. Jeśli uda się „atak” na RD – to problemu nie będzie, bo starczy na dodatkową składkę w jakimś prywatnym funduszu…
No, żyć nie umierać 🙂
Bo na razie… Ech. Jestem TU, nie ma mnie NIGDZIE INDZIEJ.
A, jak wiadomo:
- tu gdzie mnie nie ma świat umiera
- i o litość blaga każde drzewo kamień książka rym
- tu gdzie mnie nie ma jest ponury wietrzny wieczór
- ulicami snuje się trujący dym
- tu gdzie mnie nie ma nie ma też nadziei
- na najmniejszy pozytywny obrót moich spraw
- tu gdzie nie mnie nie ma nic w ogóle nie ma
- prócz pamięci mej mizernych papierowych raf
(Turnau, Grzegorz – nie mylić z Janem 😉
Czuję, że to już niedługo. Że wreszcie…
Puchatek