Kiedy Pucek miał wypadek zębowy, miał jeść miękkie rzeczy. Kupowałem mu wtedy takie musy owocowe w saszetkach – polubił je na tyle, że teraz chce takie dostawać do szkoły. Więc dostaje – kanapki, jabłko i mus. Mniam.
Wczoraj wieczorem byłem tak zmęczony, że działałem już na autopilocie. Śniadania do szkoły. Śniadaniówka Pucka: dwie kanapeczki, jabłko, mus w saszetce.
Dziś odbieram Pucka ze szkoły i już przez okno samochodu widzę, że Będzie Się Działo. Dziecko mam minę w pół drogi od „wkurzony” do „rozchichotany”.
– Wiesz, co mi dałeś na śniadanie do szkoły? – pyta po wtargnięciu do samochodu.
– No jak to, co? – dziwię się. – Kanapki, jabłko, mus…
– Ta, jasne, mus – mówi Dziecko tonem wysoce sarkastycznym (jak na dziesięciolatka ma ten ton opanowany do perfekcji). I otwiera śniadaniówkę. W śniadaniówce leżą papierki po kanapkach, niedojedzone jabłko i saszetka… karmy dla kota.
Chyba czas na urlop…