Tajne przez poufne, przed przeczytaniem spalić

Inaczej – cytując Klasyków – prosimy nie powtarzać, zwłaszcza Osobom Zainteresowanym.

Jakiś czas temu Piłka – z wyrazem niejakiego obrzydzenia – opowiedziała mi:

– Wiesz, tato, jest w klasie taki kolega (tu padło imię), któremu się chyba podobam.

– A on Tobie? – zapytałem czujnie, ale dziecko spojrzało na mnie tak, jakbym je pytał, czy ma ochotę pogłaskać pająka (kto zna Piłkę, ten wie, że nie ma ochoty…).

No dobrze – czyli nie było się czym przejmować. Fakt, że moja córka jakiemuś chłopakowi się podoba, specjalnie mnie nie dziwi (zdziwiłbym się, gdybym poznał takiego, któremu nie…). Fakt, że mi o tym mówi (sama z siebie) i ze szczegółami opowiada, oznacza, że wszystko jest OK – i że ma do mnie zaufanie. No dobrze, było, minęło, o sprawie zapomniałem. Do dziś.

Bo dziś, Panie i Panowie, wyjąłem ze skrzynki list. List był niezwykle romantycznie przyrządzony – kartka ładnego papieru, opalona na brzegach (!), zapisana pismem co prawda mało kształtnym, ale wyraźnie zaangażowanym. Zaczynało się od „Droga Piłko…”, kończyło podpisem (nie, żeby jakiś anonim, nie…). Skąd wiem, pytacie?

Ano stąd, że romantyczny list… nie był włożony do koperty (kolega wie, gdzie Piłka mieszka, bo kiedyś jakieś zeszyty od niej brał). Czyli teoretycznie mogłem go legalnie przeczytać od początku do końca (jak już przestałem się śmiać).

Czego nie zrobiłem, rzecz prosta. Nagłówek i pierwsze dwa czy trzy zdania przeczytane z rozpędu wystarczyły, żebym wiedział, że mam do czynienia z korespondencją miłosną. Oddałem list adresatce, mówiąc, że coś do niej w skrzynce leżało.

Przeczytała. Złapała się za głowę z taką miną, że na miejscu kolegi nie zbliżałbym się do niej bliżej niż na 50 metrów. Przez najbliższe 20 lat mniej więcej. Uniosłem brew pytająco – nie chciałem być wścibski (przesadnie…), ale dziecię wkurzonym tonem opowiedziało mi ze szczegółami treść listu, mniej więcej co drugie zdanie wtrącając epitety na temat kolegi. Nie zacytuję, bo damy takich rzeczy nie mówią. Zwykle.

Zasugerowałem lekko złośliwie, żeby odpisała koledze, aby następnym razem wkładał jednak list do zaklejonej koperty, bo inaczej tata przeczyta… Dowiedziałem się tylko, że „…jak będzie jakiś następny raz, to osobiście mu zrobię krzywdę”.

No to śmiesznie. Moja córka dostaje listy miłosne. Czuję się staro… 😉

***

A swoją drogą – historia lubi się powtarzać… Kiedy M. była mniej więcej w tym wieku (no dobrze, może rok starsza) też miała takiego upartego adoratora, co to był w niej po uszy zakochany. Opowiedziała mi o tym kiedyś (już po naszym ślubie), śmiejąc się i wspominając, jakiego obciachu jej parę razy narobił (na przykład przyjeżdżając bez zaproszenia na Drugi Koniec Polski, żeby ją odwiedzić u babci w czasie wakacji). Opowiadała, jaka była na niego wściekła. I pamietam – pamietam bardzo dobrze – że miała przy tym bardzo podobną minę jak Piłka dzisiaj. Naprawdę – na miejscu kolegi trzymałbym się z daleka…

***

Musze sobie kupić taką koszulkę:

Dadd2

…albo taką:

DADD1

🙂

 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s