Wszystkich Świętych, jutro Zaduszki… Cmentarz pełen ludzi, pełen kwiatów i zniczy. Zawsze lubiłem w te dni chodzić na cmentarz po zmroku, patrzeć na morze migoczących zniczy, na drzewa w ciemności podświetlone od dołu żywym, drgającym światłem.
Tyle, że teraz to już dla mnie zupełnie inne święta, niż jeszcze w zeszłym roku. Idę przez ten sam cmentarz – i inaczej widzę, inaczej czuję. To jest niemal fizyczne doświadczenie: kolory są inne, odgłosy są inne, wiatr wieje inaczej.
Ludzie, których się spotyka – także znajomi, przyjaciele – też zachowują się inaczej. Niby wszystko jest tak samo – te same słowa powitania, te same uśmiechy – a jednak inaczej. Widać to w ich spojrzeniach, w mowie ciała, słychać w tonie głosu. Oni wiedzą, że ja idę na ten cmentarz inaczej, niż dotąd.
A ja? Najchętniej posiedziałbym tam, przy tym grobie, sam. W ciszy. Ale w te dni to niełatwe.