Szpitale, Wakacje i Takie Tam Różne…

No i tak się dzieje.

M. na Ursynowie. Zawiozłem Ją tam wczoraj. Przesympatyczna pani dr J. – znajoma, współpracownica i chyba „uczennica” naszej Pani Doktor – zaopiekowała się Nią od wejścia. Badania, „maska”, symulator. – A mąż niech w tym czasie pozałatwia papierki – powiedziała.

Zanim mąż papierki załatwił, M. była już zmierzona, zważona, przebadana i gotowa do leczenia. Ursynów to nie Madalińskiego – gmach ogromny, miejscami nieco ponury i wyraźnie zmęczony własnym wiekiem – ale nie jest źle. Pokoik dwuosobowy, z własną łazieneczką, na razie M. jest w nim sama. Byłem z nią ile mogłem, czyli do drugiej po południu, a potem pojechałem do domu. Po południu – po kolejnych badaniach i podanych lekach – miała pierwsze naświetlanie. Łącznie będzie ich pięć (do poniedziałku, z przerwą w niedzielę).

Pucek podkówkę zrobił, jak się dowiedział że Mamy do poniedziałku nie będzie – ale jakoś nam się udało tę podkówkę rozchmurzyć, w czym bardzo pomogła niewielka porcja lodów i kwadrans rozmowy z Mamą przez telefon. Nie do wiary, ile można opowiedzieć przez piętnaście minut…

***

Znajomi zaprosili Potwory na tydzień nad morze. Pucek nie pojedzie bez mamy i taty (mógłby, ale jeszcze chyba na to za wcześnie…). Piłka oczywiście pojedzie (zwłaszcza, że córka znajomych to jej serdeczna koleżanka). Pietruszka się waha. Bo może by pojechał… Ale nie jest pewien… A w niedzielę (czy jakoś tak) mecz finałowy, a nad morzem telewizji nie ma… No i nie wie. Zmuszać go nie mogę, choć wolałbym, żeby się zdecydował – niewykluczone, że to jedyna w czasie tych wakacji okazja, żeby gdzieś się ruszyć.

Piłka (ale już tylko ona) ma jeszcze jedną propozycję: inni Znajomi chcą ją wziąć na dwa tygodnie do Francji. Jeśli się zdecyduje – to będzie miała fajną wakacyjną wyprawę. Z lotem samolotem włącznie. Ano, zobaczymy.

Propozycja spadła nagle, czasu na decyzję mało – ale myślę, że może i dla Pietruszki coś się jeszcze wymyśli.

Najgorzej z Puckiem, bo – jako rzekłem – do wyjazdów bez rodziców jeszcze nie dojrzał, a my raczej nigdzie się nie ruszymy (no dobrze, może w sierpniu, jak M. będzie się dobrze czuła, to między chemiami wyskoczymy na dwa czy trzy dni na działkę do dziadka; co jednakowoż trudno uznać za „prawdziwe wakacje”).

***

Po rozmowie z Kolegą S. przypomniał mi się taki dialog z M. sprzed ośmiu lat. Pewna Bardzo Starsza Pani leżała w szpitalu, wiadomo było, że jest źle. Kiedy wróciłem z Warszawy, M. zapytała mnie czy coś się zmieniło. – Nic, niestety – odparłem. – Lekarze mówią, że to już raczej kwestia „kiedy”, a nie „czy”…

– Wiesz… – odpowiedziała M. zamyślonym głosem. – W zasadzie to samo można powiedzieć o każdym z nas…

 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s