Operacja za nami. Trwała niecałe dwie godziny. M. czuła się po niej zupełnie nieźle.
Teraz za jakiś czas zdjęcie szwów, potem być może jeszcze jakaś chemia, albo naświetlania, albo jedno i drugie – w zależności od wyników badań tego, co wycięli.
No i rehabilitacja ręki.
Ale to wszystko sprawy „techniczne”. Tak naprawdę najważniejsze będą właśnie wyniki tych badań w laboratorium (mikroskop plus histopatologia i jeszcze jakieś inne medyczne czary).
Mamy nadzieję, że będzie dobrze. Że – niezależnie od tych wszystkich „dodatków” – najgorsze już za nami.
Więcej dziś nie piszę, bo nie mam siły. Może jutro.