Mruczanka – Thriller

Uwaga – opowieść dla czytelników o mocnych nerwach.

Miał Puchatek pisać o wczorajszych przyjemnościach, jako że Puchatki wczoraj świętowały fakt, że już jedenaście lat ze sobą wytrzymują. Potwory zostały na pół dnia sprzedane do znajomych, a Puchatki były w kinie i na randce zupełnie same dwa. A po południu – już razem z Potworami – pojechały na duże rodzinne lody. Czyli generalnie dzień był miły i spokojny…

…do czasu.

Około godziny dziesiątej (wieczorem, rzecz prosta) M. pławiła się w wannie a Puchatek usypiał potwory. Nagle… (w thrillerach zawsze jest jakieś „nagle”, prawda?) sprzed Chatki dobiegł wyraźny odgłos (charakterystyczny bardzo) otwieranej i zamykanej furtki. I otwieranej i zamykanej jeszcze raz. I jeszcze. Furtka na noc jest zwykle zamykana na klucz, ale o tej porze jeszcze nie była.

Nie powiem, trochę się był Puchatek zdziwił. Owszem, są wśród znajomych ze dwie czy trzy osoby które wchodzą przez puchatkową furtkę bez pukania, ale zwykle po uprzednim telefonie i raczej nie o tej porze.

Wyjrzał Puchatek przez okno – furtka otwarta (w sensie – prawie na oścież) a koło domu w ciemności wyraźnie ktoś był. Postać która zamajaczyła była męska, duża i zdecydowanie nieznajoma. Zamajaczyła – i zniknęła za węgłem wyraźnie kierując się do drzwi wejściowych.

Puchatek ma taką specyficzną cechę, która już parę razy w życiu bardzo mu pomogła (a ze dwa razy nawet to życie uratowała, bez przesady i przenośni). Jak Puchatek się przestraszy, to nie panikuje, nie staje sparaliżowany, tylko działa szybko, sprawnie i z wyjątkowo jasnym umysłem. Ot, taki dar Boży.

Co więc Puchatek zrobił? Z prędkością podświetlną zbiegł na dół i… zasunął zasuwę w drzwiach wejściowych, oddzielających przedsionek od domu. A w przedsionku wyraźnie ktoś był…

Wyjrzał Puchatek przez balkon – ale przedsionek „za rogiem”, z balkonu niewidoczny. Wyjrzał Puchatek przez małą szybkę w drzwiach wejściowych – ciemno, nic nie widać. Ale wyraźnie ktoś tam jest.

W pierwszym odruchu chciał Puchatek wyjść i sprawdzić, ale… zdecydował, że jednak nie. Cholera wie kto to, ilu ich i jakie ma(ją) zamiary. A Puchatek jest jeden i zdecydowanie nie jest Chuckiem Norrisem.

Co więc Puchatkowi zostało? Broń potężna: telefon. Zadzwonił Puchatek na 112 i rzeczowo zrelacjonował sytuację. Pan policjant powiedział, że wysyła patrol i doradził, żeby jednak z domu nie wychodzić, tylko poczekać na kolegów. Na jego kolegów, znaczy się.

Koledzy zjawili się po kilku minutach, które to kilka minut Puchatek spędził stojąc na balkonie i nasłuchując, co się dzieje. Nie działo się generalnie nic, ale na dole (w przedsionku) w dalszym ciągu wyraźnie ktoś był.

Wreszcie zjawili się Stróże Prawa. Puchatek zamachał do nich radośnie z balkonu. Panowie weszli przez furtkę. Puchatek (czując się zdecydowanie pewniej w obecności dwóch bądź co bądź uzbrojonych policjantów) otworzył drzwi od środka.

No i rzeczywiście – był tam Pewien Pan. Pan był w stroju niekompletnym (czyli ubrany tylko od pasa w dół, że się tak wyrażę – topless). Wysoki. Łysy. Wytatuowany.

A wiecie co robił?… (tu następuje wzrost napięcia)

Spał. Spał sobie na linoleum w puchatkowym przedsionku.

Tak, jak się zapewne część czytelników domyśla, pan był w stanie wskazującym. W rozmowie z policjantami (kiedy już go dobudzili) okazało się, że pan zdecydowanie nie miał złych zamiarów.

Pan okazał się być robotnikiem, który przyjechał z jakiegoś Podlasia jako członek ekipy budującej czy remontującej jakiś dom w okolicy. Przyjechał był tego dnia rano – a że była sobota, to wieczorem wyszedł zabalować i… się zgubił. Nie wiadomo, gdzie zostawił koszulę, ale ponieważ był w stanie jak wyżej, kompletnie nie mógł trafić do domu (tzn. do miejsca, gdzie wraz z kolegami miał pracować). A że puchatkowa brama wydała mu się znajoma, więc wszedł i chciał spokojnie do rana pospać.

Puchatek razem z panami z policji chyba kwadrans głowili się, gdzie tu w okolicy ktoś „buduje czy remontuje takie dwa połączone mieszkania”. Było to o tyle trudne, że z pana trudno było wyciągnąć jakiekolwiek precyzyjne informacje z uwagi na stan.

Skończyło się na tym, że Puchatek skargi nie wniósł, policjanci pana puścili wolno, pouczywszy w krótkich żołnierskich słowach, żeby bez dzwonienia czy pukania na obce posesje nie właził.

A Puchatek na pożegnanie dał panu starą (ale w dobrym stanie…) ocieplaną koszulę, bo noc była zdecydowanie zbyt chłodna na poszukiwanie kwatery topless.

***

Ale wiecie, co w całej tej historii jest najbardziej wkurzające? Postawa Dzielnego Psa Obronnego rasy malamut alaskański.

Bo kiedy pan Zagubiony spał sobie smacznie w puchatkowym przedsionku, to Dzielny Pies Obronny… spał sobie spokojnie obok niego, na swoim kocyku.

– Ależ pan ma dzielnego psa stróżującego! – pokiwał ironicznie głową Stróż Prawa, kiedy się już z Puchatkiem żegnał.

– A daj pan spokój – odparł Puchatek z ciężkim westchnieniem. Bo cóż innego zostało do powiedzenia…

Kocia Twarz, następnym razem kupię jamnika. Jamniki przynajmniej drą gęby.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s