Tyle nieprzeczytanych książek, tak mało czasu – a ja wracam do starych lektur. Cóż za perfidia 🙂
Czytam sobie „Wahadło Foucaulta” Eco. Dwie myśli na szybko:
1. Piętnaście lat (!) kompletnie zmienia percepcję. Kiedy czytałem „Wahadło…” po raz pierwszy, to była po prostu zupełnie inna książka! Co innego mnie w niej uderzało, na inne wątki zwracałem uwagę, inne skojarzenia i inne połączenia chodziły mi po głowie.
Z czego to wynika? Czy z tego, że jestem na innym etapie życia? Mam więcej lat, inne problemy, patrzę na wiele spraw z innej perspektywy? Czy chodzi o cały bagaż doświadczenia? Pewnie tak… Ale chyba nie tylko. Myślę że chodzi też o bagaż wiedzy. O wszystko to, czego przez te piętnaście lat się dowiedziałem, nauczyłem, o wszystko co w tym czasie przeczytałem. O to, że „mam” w głowie pewne informacje, których piętnaście lat temu po prostu tam nie było. Że skojarzenia idą innymi torami, że maja więcej punktów zaczepienia, że wiele informacji łatwiej się łączy z innymi… Tak, myślenie to świetna zabawa 😉
2. Tę książkę powinni przeczytać (obowiązkowo!) wszyscy wyznawcy wszelkich teorii spiskowych. Może zrozumieliby, jak śmieszne i prymitywne są ich wyobrażenia o funkcjonowaniu świata…
Ale to mrzonka. Prawdziwi wyznawcy teorii spiskowych – tacy, co to są przekonani że wszystkiemu winni są / światem rządzą* Żydzi / masoni / jezuici / wielkie korporacje / kosmici* – to ludzie bezmyślni (inaczej nie uwierzyliby w głoszone przez siebie historie), a przy tym – najczęściej – intelektualni tchórze, nie mający odwagi myśleć samodzielnie. A tacy ludzie raczej po „Wahadło…” nie sięgną. A jak nawet sięgną – i tak nie zrozumieją…
* Niepotrzebne skreślić