Rok szkolny się był zaczął… Pietruszka i Piłeczka chodzą do tej samej Małej Szkoły (ona do zerówki, on do pierwszej klasy). Obie panie wychowawczynie wyglądają na osoby sensowne, rozsądne i normalne.
Szkoła jest przesympatyczna -mała, kameralna, cicha. Kiedyś była to taka typowa zapyziała wiejska szkółka w małej wiosce pod G. Później stopniowo wokół małej wioski zaczęło się budować coraz więcej ludzi z Warszawy, zrobiło się „bogaciej”. Kilka lat temu do szkoły trafił nowy dyrektor: znakomity pedagog, a przy tym doskonały organizator, społecznik, harcerz i co tam jeszcze. Zaktywizował rodziców, odremontował budynek, wymienił (podobno) połowę nauczycieli… I nagle „wiejska szkółka” okazała się jednym z najbardziej przyjaznych placówek oświatowych w okolicy. Uczniowie świetnie wypadają w testach, wygrywają jakieś ogólnopolskie konkursy… Powstało stowarzyszenie rodziców, które szkołę wspiera i walczy o jej sprawy…
A jednocześnie to nadal mała, kameralna szkoła. Pietruszka chodzi do klasy w której jest czternaścioro dzieci!
***
Pierwsza klasa! Łomatttko, co to będzie?! Puchatki mają lekki atak paniki. Dzieci poszły do szkoły.
Niby wiadomo, że czas leci… Ale dlaczego z taką szybkością?!