Trwa wyścig z czasem. Kończę książkę (tę dobrą, ciekawą, fajną, za – niestety – stosunkowo nieduże pieniądze). Potrzebuję jeszcze dwóch dni (czyli dziś i jutro).
Termin nalotu: czwarty czerwca. Ale, jak wiadomo, oznacza to, że równie dobrze nalot może się wydarzyć jutro. Albo dziś 🙂
Naprawdę dobrze byłoby, gdyby nie wydarzył się wcześniej, niż jutro wieczorem.
Oba Potwory rodziły się niemal dokładnie w terminie (Pietruszka jeden dzień przed, Piłeczka dwa dni po). Więc może się uda?
Do roboty zatem 🙂