A miało być tak pięknie… Do końca maja miał Puchatek skończyć książkę dla jednego Wydawnictwa Co Dobrze Płaci (w skrócie WCDP) i spokojnie wziąć się za drugą książkę – za mniejsze pieniądze, ale znacznie Ciekawszą (każdemu należy się czasem jakiś oddech intelektualny)… Miesiąc na tłumaczenie tej drugiej książki to nie było dużo, ale do zrobienia.
Niestety. Nagle zadzwoniła jedna pani redaktor z WCDP i głosem rozgorączkowanym powiedziała Puchatkowi, żeby na razie piżgnął w kąt tłumaczenie (które właśnie kończy), bo coś się przesunęło i to można oddać później, a za to dostanie Puchatek co innego, co nagle i bardzo szybko wydane być musi, w związku z czem trzeba to zrobić do połowy czerwca. Ha, ha, ha.
No, kanał po prostu. Zamulony zresztą. Bo jak teraz Puchatek MUSI zrobić to coś, to nawet zakładając, że przy intensywnym siedzeniu zajmi mu to nie dwa tygodnie, a tydzień, to potem na tę Ciekawszą Książkę zostaną trzy tygodnie. A to już jest dramatycznie mało czasu – zwłaszcza, że książka jest z gatunku „literatura”, więc siłą rzeczy tłumaczy się ją wolniej, niż – dajmy na to – książkę kucharską.
No i wygląda na to, że do końca czerwca mamy przegwizdane.
Są i plusy – finansowe, rzecz prosta. Ale jak Puchatek pomyśli o takim miesiącu, to już się czuje zmęczony.
😦