Aaaaa!!! Ratunku!!! Zasypało nas!!!
Puchatek o trzeciej w nocy musiał zasuwać z łopatą, bo na obu balkonach leżało po metrze śniegu i się przestraszył (Puchatek, nie śnieg), że mu się zarwą. Balkony znaczy.
A dziś rano dojście do furtki zajęło Puchatkowi kwadrans, a przekopanie się przez podjazd – dwadzieścia minut. Na podjeździe – poza cienką odśnieżoną ścieżką – śnieg sięga do pasa. W ogródku pod śniegiem znikła juz ławka (taka normalna, jak w parku, z oparciem). Szelma przebija się przez śnieg (szczęśliwa), tylko jej ogon widać. A psem jest słusznych rozmiarów.
I w dodatku dalej pada. Co to będzie?
Z zasypanego posterunku w G. – Puchatek.
P.S. Kable jeszcze nad śniegiem, to piszę. 🙂
P.S.2 Sąsiad uparł się, że wyjedzie z domu samochodem, bo jedzie do znajomych na sylwestra. Nawet mu się udało. Ale zasuwał z łopatą bite dwie godziny (!). A coś mi się widzi, że po południu – żeby na tego Sylwestra wyjechać – zajmie mu to drugie tyle. Bo – dla odmiany – sypie…