Moje dziecko starsze – lat trzy i (prawie) pół – zaczyna mieć problemy natury egzystencjalnej. Dziś się był taki problem objawił.
Pietruszka siedzi i myśli (mina nieobecna, wzrok skupiony gdzieś w przestrzeni, widać, że coś ostro trawi). I nagle pyta (tonem poważnym, głebokim, sugerującym, że sprawa jest wagi i natury fundamentalnej):
– Tato, cy dziewcyny majom siusiaki?
…i wiecie co? Nawet mi się udało nie paść ze śmiechu, taki jestem twardy 😉