Relacja M.:
Puchatek był w Warszawie. M. była w kuchni. Pietruszka budował coś z klocków. Piłeczka poszła na górę (tak, poszła, wszelkie próby uczenia jej, że „bez mamy i taty na schodzy się NIE-WCHO-DZI!!!” okazały się bezskuteczne. Grochem o cokolwiek.)
Cisza.
Pietruszka buduje.
M. w kuchni.
Cisza.
Cisza?
Cisza?!
Wiadomo, że jak jest cisza i Piłeczki nie słychać, to albo śpi, albo…
M. popędziła na górę. W sypialni Piłeczki nie było. W łazience też. Piłeczka była w dużym pokoju na górze. Tym, co to ma być pokojem dzecinno-zabawowym.
Piłeczka dorwała kredki. Świecowe.
I teraz na całej jednej ścianie – od okna do drzwi – mamy szlaczek. Szlaczek jest baaardzo kolorowy (użyła skubana WSZYSTKICH kredek po kolei!), zaczyna się jakieś dziesięć centymetrów nad podłogą (…schylać się dziecku nie chciało…) a kończy na tam, gdzie mała łapka sięgała.
Czad. Dobrze, że nie przyszło jej do głowy wleźć na stołek…
…jeszcze by spadła…
:))))))
P.S. Pokój i tak miał być w sierpniu malowany. Ale wrażenie jest! 🙂
Puchatek Ojciec Artystki.