Puchatek ma dość, dość ma Puchatek, ma Puchatek dość do głębi, do cna, po dziurki wszelkie. Pogoda przepiękna, stopni dwadzieścia coś tam, można by na rower, można by do lasu, a tu siedź w domu, bo plecki bolą… Kocia twarz, jak to brzmi – plecki bolą! Jak Puchatek będzie miał wiosen siedemdziesiąt to co innego, ale teraz…
M. z Potworami poszła na targ w towarzystwie znajomych z sąsiedniej uliczki. Warzywka kupić, połazić. Targ w G. jest w środy (ale wtedy tylko warzywka) i w soboty (wszyyyystko). No i dobrze, niech sie przejdą. Ale Puchatka szlag trafia na to siedzenie w domu.
Po południu maja przyjechać D. – może chociaż do ogródka się pójdzie, grilla jakiego nastawi… Pogadać będzie można…
No i jeszcze praca nudna. Nie, nie chce Puchatek narzekać, praca jest – to dobrze, gorzej, jakby jej nie było… Ale po tłumaczeniu Książki Historycznej (całkiem ciekawej…) i Książki O Motocyklach (zawsze coś nowego…), po redakcji Innej Książki Historycznej – teraz Puchatek tłumaczy Specjalistyczny Poradnik…. Sprzatania I Porządków Domowych.
Tylko sobie wyobraźcie te światłe rady czym i jak należy myć okna, żeby nie było zacieków albo jak woskować samochód, żeby nie porysować czegoś tam… Jedyna atrakcja to fakt, że wszystko to utrzymane w typowo amerykańskich realiach, więc trzeba się czasem napracować intelektualnie, żeby to „przetłumaczyć” na realia rodzime (…czy wiecie, że w USA większość pralek automatycznych – a raczej, de facto, półautoamtycznych – ciągnie „z rury” ciepłą wodę? U nas jak wiadomo pralka ciagnie zimną i podgrzewa sama… Niby różnica niewielka, ale w praktyce okazuje się, że cały rozdział trzeba przerabiać…)
No dobra, pomarudził sobie Puchatek. Jeszcze sobie na koniec zawoła po góralsku:
HEEEEEJ, Panie Boze, dej co by mi sien tak fciało, jako mi sie nie fce!
Amen.
P.S. – jeszcze takie skojarzenie… Dni tygodnia się nie zgadzają, ale co tam 🙂