Nie, nie jestem przeciwnikiem reklamy. Wiem, dźwignia handlu etc. Czasem bywa nawet zabawna. Czasem – rzadko – czegoś uczy.
ALE CZASEM MNIE WKURZA.
„Wyraź marzenia” – głosi hasło na plakacie reklamującym telefony komórkowe firmy X.
Szanowny Panie copywriterze! Nie wiem, jakie Pan ma marzenia. Być może do wyrażenia Pańskich marzeń wystarczy elektroniczny gadżet. Jeśli tak – pozostaje mi Panu współczuć.
Do wyrażania moich marzeń służą znacznie bardziej skomplikowane narzędzia. Choć – nie ukrywam – znacznie mniej nowoczesne.
Język. Wie Pan, panie copywriterze, o czym marzył Sokrates? Albo – czy ja wiem – Dante? Norwid? Wie Pan, oni nie używali telefonu komórkowego. A jednak wyrazili jakoś – lepiej lub gorzej – swoje marzenia i jeszcze kilka innych rzeczy.
Muzyka. Bach też komórki nie miał (chyba, że komórkę na nuty). Ani Prokofiew. A wyrażali, niezgorzej.
Malarstwo. Rzeźba.
A katedrę w Orleanie Pan widział, Panie copywriterze? Czy Pan w ogóle wie, co to są marzenia?
PAŁA, Panie copywriterze. Nawet w reklamie nie można traktować klienta jak roślinki, której szczytem marzeń jest nowa doniczka.