Furtka. Oto, czego potrzebuję: otwarta furtka. Co tam otwarta zresztą – choćby uchylona. Nie potrzebuję wielkich cudów. Nie potrzebuję podania mi okazji na tacy. Nie jestem – nigdy nie byłem – kimś, kto bezczynnie czeka, aż coś się wydarzy. Zawsze wystarczyła mi uchylona furtka – nigdy nie zawahałem się, czy w nią wchodzić, czy nie.
Zawsze było tak, że gdzieś tam w głębi wolałem żałować, że się nie udało – niż żałować, że nie spróbowałem. I mimo wszystko, mimo wszystkich spraw i wydarzeń, to jedno się nie zmieniło. Więc gdyby choć taka furtka, gdyby choć uchylona. Gdybym ją zobaczył – choćby na krótką chwilę – na pewno bym przez nią przeszedł.
A co by było dalej? „Odpowiedź jest oczywista: nie wiadomo”. Pewnie i tak nic by się nie wydarzyło. Ale to nie byłby problem. Bo niepowodzenie nie jest problemem. Niepowodzenia się zdarzają. Człowiek o coś walczy – i przegrywa: zdarza się. Jasne, potem przez jakiś czas się liże rany – i idzie się dalej. Nie boję się przegrać. Boję się tego, że nie będą miał okazji spróbować. Że ta furtka nigdy się nie pojawi.

Furtka zazwyczaj gdzieś tam się pojawia. Tylko czasem jest w takim miejscu, że trudno ją dostrzec wśród krzaków
PolubieniePolubienie
Zauważę. Zawsze zauważam. Ale najpierw musi być…
PolubieniePolubienie
Dzięki. Po prostu dzięki. Też tak mam. Tylko, że ja czasem potrzebuję słowa ośmielenia, bo kusi, ale się boję. Dlatego dzięki.
PolubieniePolubienie