…jak głupi. Dopiero był przecież wrzesień i zamieszanie ze zmianą szkoły Pucka, Pietrucha zaczynał liceum – a tu już wakacje. Upał się zrobił, jakieś wyjazdy trzeba planować… No wiadomo, lato.
Pucek w nowej klasie zadomowił się znakomicie. Skończył ze średnią 5,1 – pasek, wyróżnienie i w ogóle. Nawet jeśli ta szóstka z angielskiego była (moim zdaniem) nieco naciągana, to i tak uważam, że jest OK.
Pietruszka skończył pierwszą klasę liceum ze średnią 4,5 (mógłby mieć wyższą, ale doszedł do wniosku, że nie będzie tracił czasu na poprawianie takich przedmiotów jak EDB czy WOK). Z jednej strony oznacza to, że pierwszy raz w życiu nie ma świadectwa „z paskiem” (czym się nie przejmuje, podobnie zresztą jak ja), z drugiej – jest zdecydowanie w górnej połowie klasy, a w tym, co go naprawdę interesuje jest jednym z najlepszych. O ile Pietruszka samą średnią się nie przejmował, o tyle irytowało go, że z matematyki (!) ma czwórkę (a raz czy drugi nawet jakaś trójka wpadła). JEMU, który przecież zawsze był najlepszy w klasie, a z matematyki to w ogóle w szkole i okolicach… Tłumaczyłem mu, że chodzi do jednego z najlepszych liceów w Polsce, że do jego klasy (matematycznej) chodzą sami tacy „najlepsi w klasie”, bo nikt inny się tam nie dostał. Ale na zebraniu podpytałem o to jego wychowawczynię, zresztą matematyczkę właśnie. Potwierdziła, że moje podejście jest słuszne, a kiedy zapytałem ją, czy mam rozumieć, że chłopak nie ma się czym martwić, bo z tą matematyką sobie radzi, pani spojrzała na mnie nieco zdziwiona: – Radzi sobie? – powtórzyła. – Proszę pana, on dalej jest jednym z najlepszych w tej klasie. To, że nie ma samych piątek, wcale temu nie przeczy.
Piłka skończyła gimnazjum z najwyższą średnią w klasie (5,8) i drugą w szkole (w sąsiedniej klasie jest taka jednak Julka, co zawsze ma 6,0. Ale za to Julka miała 100% z trzech egzaminów gimnazjalnych na sześć – a Piłka z czterech. Więc obie uznały, że można mówić o remisie 😉 ) Moje dziecię (razem z Julką) było prezentowane całej szkole jako Wzór do Naśladowania, Uczeń, Którego Czeka Świetlana Przyszłość i w ogóle prawie święty obrazek. Tiaaa…
O szkole Piłki ostatnio pisałem – uważam, że poczucie humoru Pana Boga jest naprawdę specyficzne: przy moich wiecznych (i, niestety, niezmiennych) problemach finansowych moje dziecko będzie się uczyć w jednej z najdroższych szkół w Polsce. Co więcej, okazało się, że Piłka tak im się spodobała, że właśnie zaprosili ją na pięciodniową „Summer School” z wykładami z dziedziny nauk społecznych (pierwsze dni lipca). Piłka zachwycona – ja też, bo taka przyjemność nie jest uwzględniona w czesnym (…a więc także w stypendium) i normalnie trzeba by za nią niemało zapłacić. Ale moje dziecko jest tak genialne, że uznali, że ją zaproszą do udziału za friko. No, doprawdy…
***
Wakacje w zasadzie zaplanowane (czytaj: wszystko już jest, tylko pieniędzy na razie nie ma 😉
W lipcu pojedziemy na rodzinną wyprawkę wędrowno-namiotową, w planach jest tydzień na północy Włoch (tylko nie nad samym morzem, gdzie ceny są jak z kosmosu; wystarczy jednak odbić 15–20 kilometrów w głąb lądu i kempingi kosztują grosze, a nad morze samochodem). Co z tego wyniknie – zobaczymy.
Potem w sierpniu Potwory Starsze jadą do Anglii (o czym już pisałem), a my z Puckiem – pod Tarnów. Może jakoś te wakacje przeżyjemy…
***
A wczoraj była(…by?) dwudziesta rocznica naszego ślubu. W szalonym dniu (zakończenie roku, odwożenie papierów Piłki do szkoły i tysiąc innych Spraw Mniejszych i Większych) dopiero wieczorem znalazłem czas, żeby pójść na cmentarz. I jakoś już nie miałem siły, żeby o tym pisać…
+
Potworom – wysokich i bezpiecznych lotów (i nie chodzi o ten samolot do Anglii).
PolubieniePolubienie