Puchatek uniżenie przeprasza, że go tutaj przez miesiąc nie było. Ale był gdzie indziej, gdzie dostęp do sieci nie należał do priorytetów.
Najpierw były przygotowania (równolegle z kończeniem różnych pilnych prac…), potem wyjazd i wyprawa.
Opiszę Wam wszystko, ale jeszcze nie dziś. Bo wczoraj późnym popołudniem wróciliśmy dopiero z wyprawy, zwanej przez M. nieco złośliwie obozem wędrownym.
Przejechaliśmy całe Niemcy (w poprzek) i całą Francję (takoż). Skakaliśmy na falach Atlantyku w Bretanii. Jedliśmy bretońskie naleśniki. Robiliśmy sobie zdjęcia pod menhirami i dolmenami. Potwory zaznały mieszkania w namiocie – i bardzo im się spodobało. I tak dalej.
Przejechaliśmy (od wyjazdu z domu do powrotu pod furtkę) prawie sześć tysięcy kilometrów.
A tak na szybko – trzy krótkie myśli natury geograficzno-teologicznej:
1. Żadne morze, jezioro, staw czy rzeka nie mogą się równać z oceanem.
2. Katedra w Orleanie nie ma sobie równych – żadna inna (nawet paryska Notre Dame, nawet katedra w Chartres…) nie mają w sobie tyle strzelistości, lekkości i gotyckiego piękna (tak, to subiektywna uwaga).
3. Jeśli niebo ma być miejscem doskonałym, to budowę dróg Pan Bóg niewątpliwie powierzy Niemcom.