A bo się Puchatkom zachciało jesieni, psia (nomen omen…) krew!
A że jeszcze przyjechał z Drugiego Końca Polski kuzyn M., czyli Ukochany przez Potwory Wujek Marek, to się Puchatki z Potworami i rzeczonym Wujkiem na spacer wybrały.
A że zaraz za Puchatkowem miasto powiatowe G. się kończy, a zaczynają się pola i nieużytki (czytaj: łąki i chaszcze), to postanwoiły Puchatki zorganizować Dzień Dobroci Dla Zwierząt, czyli wyciągnąć na spacer Szelmę.
***
I to był błąd.
***
Szelma bowiem na długim spacerze nie była czas jakiś. I bardzo się ucieszyła. A że damą jest wytworną, to – w braku możliwości założenia wytwornej kreacji – postanowiła przynajmniej się wytwornie uperfumować.
Co też natychmiast po wyjściu w chaszcze wykonała.
A jak już się uperfumowała, to radośnie przyleciała się pochwalić.
I tak się jesienny spacer zakończył, bo Puchatek zmuszony był zostawić rodzinę i – paląc się ze wstydu – przeparadować z przepotwornie śmierdzącym i wymazanym… substancją pochodzenia organcznego malamutem alaskańskim płci pięknej przez całe osiedle.
***
Szelma też nie była szczęśliwa, bo po dojściu do domu została brutalnie wymyta za pomocą węża i pistoletu do podlewania ogródka.
I teraz wygląda – za przeproszeniem – jak zmokła kura.
I chyba się obraziła. Żesz, no!
😦